Chicago Bulls – W przededniu rewolucji

Chicago Bulls są obecnie jedną z najbardziej, jeśli nie najbardziej rozpoznawalną drużyną NBA na świecie. Logo popularnego Byka zna każdy, a to za sprawą jednego chłopaka z Karoliny Północnej, który to właśnie w barwach Bulls osiągnął dosłownie wszystko, stając się najlepszym koszykarzem na świecie. Mowa tu oczywiście o Michaelu Jordanie. To właśnie dzięki niemu Byki zdobyły sześć tytułów mistrzowskich i stały się światową potęgą koszykarską. Jak jednak wyglądała sytuacja w Chicago, zanim do hali Chicago Stadium zawitał Michael Jordan?

Chicago-Bulls-1969-70
Unknown author / Public domain

Negatywny obraz zaczynał się od samej hali, nazywanej „domem wiatrów z Madison”, znajdującej się w jednej z najgorszych dzielnic Chicago. Okolice bardzo ucierpiały podczas zamieszek w 1968 roku, po zamordowaniu Martina Luthera Kinga. W ciągu kolejnych kilkunastu lat na West Side było raczej nieciekawie. Dla wielu kibiców, którzy byli na tyle odważni, że przyjeżdżali na mecze Bulls, zaparkowanie samochodu i znalezienie drogi do bram bywało doświadczeniem, przy którym serce podchodziło do gardła. […] „Byki grały wtedy źle, a hala znajdowała się po zachodniej stronie miasta – tłumaczy Tim Hallam. – Nie wyglądało to wtedy tak jak teraz, po boomie gospodarczym. To była druga po Boston Garden najstarsza hala w NBA. Jasne, kiedy się zapełniała, to było super. Byłoby tam głośniej niż w innym miejscach, bo dźwięk odbijał się od dachu i powracał. Byłoby, bo wtedy nie przyciągaliśmy tłumów i w hali raczej panowała cisza.”

Taki obraz hali w Chicago przedstawia Roland Lazenby w biografii Michaela Jordana pt. „Michael Jordan. Życie”. Sam ten opis wskazuje na to, że w czasie, gdy MJ trafił do Bulls, nie działo się tam za dobrze. O ile w latach sześćdziesiątych drużyna z Chicago radziła sobie całkiem nieźle, tak kolejne dwie dekady nie przyniosły jej nic dobrego. Klub trafił do NBA w 1966 roku. Początkowy hype na nową drużynę w Wietrznym Mieście sprawił, że na jej konto zaczęła wpływać jakaś gotówka. Jednak brak większej liczby zwycięstw i określonego pomysłu na grę zniechęcał kibiców do pojawiania się na meczach Byków. Dopiero pojawienie się doświadczonego skrzydłowego, Cheta Walkera, mistrza NBA z 1967 roku poprawił chwilowo sytuację. Drużyna poprawiała bilans. Przebiła w końcu granicę czterdziestu zwycięstw w sezonie, a 1971-1974 osiągała więcej niż pięćdziesiąt wygranych. W latach 19774-1975 Bykom udało się dojść do Finałów Konferencji, gdzie jednak nie udało im się ugrać zbyt wiele. Tak naprawdę to przez pierwsze dziesięć lat Bulls pomimo rozegrania całkiem dobrej rundy zasadniczej, nie mogli odnaleźć się w fazie playoffs.

HistoriaNBA

Pierwszym trenerem Byków był Dick Motta. Jego pierwsze dwa sezony jako szkoleniowca nie były zbyt udane, przez co pod jego adresem lądowało wiele obelg i bluzgów. Jednak jak wcześniej wspomniałem przełom lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych przyniósł upragniony progres. Motta otrzymał nawet nagrodę Trenera Roku. Jednak kiedy w 1976 roku bilans zwycięstw spadł drastycznie o połowę, włodarze postanowili go zwolnić. Od tamtej pory do końcówki lat osiemdziesiątych na stanowisku trenera nie zasiadła odpowiednia osoba, która mogłaby w końcu wyprowadzić drużynę na szczyty.

Kiedy w 1976 roku połączono NBA i ABA (American Basketball Association), do Byków trafiła gwiazda tej drugiej, w owym okresie lekko upadającej, ale wciąż bardzo popularnej ligi, Artis Gilmore. Do dziś jest on uważany za jednego z najlepszych zawodników w historii Byków. Oczywiście nie jest to ten sam poziom co Michael Jordan, jednak bardzo często mówi się, że po dziś dzień Chicago Bulls nie mieli lepszego środkowego. Dwieście osiemnaście centymetrów wzrostu, sto osiem kilogramów wagi i zabójczy rzut lewym hakiem. Te atrybuty w pewien sposób wzmocniły drużynę, ale klub wciąż przeżywał kryzys. Kibice nie byli przyciągani, drużyna ciągle przygrywała. W 1981 roku, Bulls po czterech latach w końcu awansowali do fazy playoffs, w której to najpierw zwyciężyli New York Knicks, ale już chwilę później zostali zmiażdżeni przez Boston Celtics z Larrym Birdem na czele.

Artis Gilmore 1977
Unknown author / Public domain

Wcześniej, bo w 1978 roku do drużyny Byków trafił Reggie Theus, obrońca z uniwersytetu UNLV, który do 1984 był trzonem backcourtu Bulls. Razem z Artisem Gilmorem tworzył duet podstawowych zawodników drużyny. Dopiero nadejście Michaela Jordana skreśliło całkowicie pozycję Theusa w Chicago.

Najbardziej kryzysowym sezonem w owym czasie były rozgrywki 1981/1982. To na ten okres przypadła znaczna przebudowa w organizacji Chicago Bulls. Zmiany w zarządzie oraz na stanowiskach trenerskich były na porządku dziennym. Na samym stołku głównego szkoleniowca w tamtym sezonie zasiadło trzech gości. Pozyskanie skrzydłowego Orlando Woolridge’a nie dawało jeszcze znaczących efektów. Pozbyto się Artisa Gilmore’a. Cała organizacja zaczęła wszystko od nowa. Już wtedy mówiono, że trzeba postawić wszystko na jedną kartę i zbudować zespół wokół zawodnika, który będzie w stanie dźwignąć drużyną na swoich barkach i grać o najwyższą stawkę. Plan ten zaczęto realizować z miejsca. Skauci i menadżerowie działali na wszystkich uniwersytetach. W 1984 roku Byki wybierały w drafcie z trzecią lokatą. Przed nimi znajdowali się Houston Rockets i Portland Trail Blazers. Było wiadome, że Rakiety wezmą Akeema Olajuwona, bardzo szybkiego i dynamicznego środkowego pochodzenia nigeryjskiego. Bulls dogadali się z Trail Blazers, by to drużyna z Portland wzięła także centra, Sama Bowiego, który okazał się jednym z największych niewypałów w historii, a to ze względu na liczne kontuzje. Włodarze Bulls wyczuli, że Trail Blazers nie wybiorą obrońcy, a to dlatego, że rok wcześniej Portland wybrali Clyde’a Drexlera.

Michael Jordan at Boston Garden
Steve Lipofsky at basketballphoto.com / CC BY-SA (http://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0/)

W 1984 roku do Chicago trafił młody rzucający obrońca z Uniwersytetu Północnej Karoliny – Michael Jordan. Pozostałe drużyny wyśmiały wybór Bulls. W tamtym czasie wciąż panowała moda na budowanie składy wokół wysokich graczy i bano się stawiać na zawodników obwodowych. Jak się jednak okazało był to najlepszy ruch Chicago Bulls w historii całej organizacji. MJ nie tylko stał się najlepszym koszykarzem na świecie, ale wyniósł także Byki na piedestał, gdzie nikt ich nie widział jeszcze dziesięć lat przed zdobyciem pierwszego mistrzostwa.