Debiutanci z Salt Lake City kontra mistrzowie z Chicago – Finały NBA 1997


Utah Jazz w końcu awansowali do finałów NBA w 1997 roku.
Karl Malone został MVP w sezonie zasadniczym, a John Stockton oddał szalony rzut w finale Konferencji Zachodniej przeciwko Houston Rockets.

Finały NBA 1997

Koszykarze Jazz przebyli długą drogę do finałów i nie zamierzali się w nich tylko pokazać. Natomiast Byki odzyskały mistrzostwo NBA po trzech latach przerwy. Bulls byli na szczycie góry, ale kolejny raz musieli udowodnić, że mistrzostwo w 1996 roku nie było przypadkiem. Michael Jordan pragnął zdobyć piąty mistrzowski pierścień. Pamiętam dokładnie emocje przed finałami w 1997 roku. Większość kibicowała Bulls, ale byli też inni, którzy trzymali kciuki za Jazzmanów. Niektórzy chcieli zobaczyć jak MJ w końcu przegrywa w finałach. To był piąty finał Bulls w ciągu ostatnich 7 lat. Finały z 1997 roku to konfrontacja dwóch najlepszych zespołów sezonu zasadniczego. Szykowały się mecze z podtekstami. Karl „MVP” Malone kontra niepokonany w finałach Michael Jordan. Debiutanci z Salt Lake City przeciwko panującym mistrzom z Chicago. Zapnijcie pasy i trzymajcie się, dziś zabieram Was w podróż do elektryzujących finałów z 1997 roku.

HistoriaNBA

Mecz numer 1

Michael Jordan 1997
Steve Lipofsky www.Basketballphoto.com / CC BY-SA (https://creativecommons.org/licenses/by-sa/4.0)

Trener Phil Jackson zwracał swoim koszykarzom uwagę na rozgrywającego Johna Stocktona. Utah było gotowe. Rozpoczynała się rywalizacja MVP Malone’a z Jordanem, który według wielu bardziej zasługiwał na nagrodę najbardziej wartościowego gracza ligi.

Początek należał do zawodników Jazz. Utah prowadziło po dwóch kwartach 42:38. Trzy minuty przed końcem zegar w United Center pokazywał wynik 76:75 dla Bulls. Kibice w Chicago czekali na dramatyczną końcówkę. John Stockton trafił za trzy punkty i na 51.7 sekundy wyprowadził Utah na prowadzenie 82:81. Następnie Jordan wykorzystał jednego osobistego i był remis 82:82. Później Dennis Rodman sfaulował „Listonosza”. Karl Malone nie trafił dwóch rzutów osobistych, dzięki niemu Byki miały piłkę meczową. Nikt w United Center nie miał wątpliwości do kogo trafi piłka. Toni Kukoc podał piłkę do Michaela Jordana, którego krył Bryon Russell. Zwód w lewo, rzut równo z syreną i tak zwany buzzer-beater stał się faktem. Michael rzucił ponownie równo z syreną i dał Bulls pierwsze zwycięstwo w serii. Końcowy wynik to 84:82 dla Chicago.

Dziennikarz na konferencji prasowej po meczu zapytał Jordana czy może wymienić swoje ulubione buzzer-beatery. Michael odpowiedział, że na pewno te z Cleveland, ale na szybko nie potrafi wybrać, ponieważ miał ich tak wiele, iż wszystkich nie pamięta.

Oglądałem ten mecz w nocy, miałem wtedy 13 lat i nie mogłem się doczekać ostatniego rzutu. Wiedziałem, że MJ trafi. Zrobił wtedy coś wielkiego, rzucić równo z syreną w wielkim finale to sztuka. Miał niesamowitą odporność psychiczną i wiarę w swoje umiejętności. Oglądało go wtedy kilkaset milionów na świecie, a on po prostu trafił. Coś pięknego! Właśnie dlatego Jordan był tak wielki. Facet potrafił brać na siebie odpowiedzialność.

Mecz numer 2

Minęły 72 godziny od meczu numer 1. Drugi mecz rozpoczął się od mocnego uderzenia Bulls. Byki grały jak na mistrzów przystało. Obrona Chicago funkcjonowała znakomicie. Karl Malone dostał „czapę” od Pippena. Królem tego meczu był Michael Jordan, któremu zabrakło jednej asysty do skompletowania triple-double (38 punktów, 13 zbiórek i 9 asyst ). Nokautujący cios Jazz zadał Dennis Rodman, który rzucił pod koniec meczu za trzy punkty. Chicago 2:0 Utah. Bulls wygrali drugi mecz 97:85.

Mecz numer 3

Karl Malone, John Stockton
Karl Malone, John Stockton / fot. wikimedia commons

Historia działa się na oczach kibiców w Delta Center w Salt Lake City. Jazz pierwszy raz w historii rozgrywali mecz finałowy przed własną publicznością. Dwadzieścia tysięcy fanów Utah czekało na graczy Chicago. Koszykarze Jazz zaczęli grać agresywnie od pierwszej kwarty. Karl Malone był wspierany przez Grega Fostera, który rozegrał wtedy chyba mecz życia (17 punktów). Dodatkowo John Stockton dołożył 17 punktów i 12 asyst. Obrona Bulls była w tym meczu tragiczna i nie miała odpowiedzi na zagrania typu „pick and roll” między parą Stockton-Malone. Karl zagrał w tym meczu jak na MVP przystało i rzucił 37 punktów. Duet Jordan-Pippen zdobył łącznie 53 punkty, ale to było za mało na dobrze dysponowane Utah. Kompletnie zawiódł Dennis Rodman, który nie zdobył żadnego punktu. Wynik końcowy – 104:93 dla Utah.

Mecz numer 4

Koszykarze Utah zyskali pewność siebie i dążyli do wyrównania stanu rywalizacji. Plan Chicago na początku pierwszej rundy kompletnie się posypał. Jazz grali agresywnie, Stockton doskonale rozgrywał, a Malone i Russell trafiali swoje rzuty. Utah wygrało pierwszą kwartę 21:16. Druga kwarta to już dominacja Bulls. Jordan punktował, popisywał się wsadami, do tego Kukoc i Williams rzucili po 6 punktów. Byki wygrały drugą kwartę 24:14. Jednak Jazz rzucili się do odrabiania strat. Duet Stockton-Malone grał bardzo dobrze. Do końca meczu została minuta i trzy sekundy. Chicago prowadziło 73:72. Steve Kerr nie trafił za trzy, a Malone po zbiórce został sfaulowany. Jazzmani tym razem skutecznie wykonywali rzuty osobiste. Mecz wsadem zakończył Bryon Russell i mieliśmy remis 2:2. Końcowy wynik to 78:73 dla Jazz.

Mecz numer 5

Karl Malone chciał pokazać całemu koszykarskiemu światu, że potrafi poprowadzić swoją drużynę do mistrzostwa NBA. Tymczasem Michael Jordan zmagał się przed meczem z gorączką sięgającą 38 stopni. Dziennikarze zadawali sobie pytanie jak długo MJ da radę grać z grypą. Powstało wiele teorii spiskowych zarówno przed jak i po tym meczu. Nieświeża pizza czy celowe działania kucharzy z Salt Lake City? Nie mam pojęcia, moja wiedza jest niewystarczająca. Jedno jest pewne, to był mecz, który przeszedł do historii finałów NBA.

Tylko duma trzymała Jordana na nogach w tym finale. Michael słaniał się na nogach, ale rozegrał aż 44 minuty. To był heroizm godny najwspanialszych bohaterów z mitologii greckiej. Chory Jordan był liderem, zagrał fenomenalnie i zostawił serce na boisku. Dosłownie uchodziło z niego życie, a i tak poprowadził Bulls do zwycięstwa. Chicago wygrało mecz 90:88, a „Air” Jordan zdobył w nim 38 punktów, zebrał 7 piłek i zaliczył 5 asyst (do tego dołożył jeszcze 3 przechwyty i jeden blok). Po meczu „Jego Powietrzność” nie był w stanie dotrzeć do ławki o własnych siłach i musiał mu pomóc Scottie Pippen. Pippen obejmujący Jordana po tzw. „Flu Game” to jeden z najbardziej rozpoznawalnych obrazków w historii finałów NBA. Michael Jordan kolejny raz udowodnił jak wielkim był sportowcem. Ostre zatrucie pokarmowe przegrało z siłą mentalną Michaela. Można powiedzieć, że doskonale sprawdziły się wtedy słowa Jordana, który kiedyś powiedział: „Mogę zaakceptować porażkę, ale nie mogę zaakceptować braku próby”. Szczerze, to był epicki mecz, nigdy czegoś podobnego nie widziałem.

Mecz numer 6

Miasto Chicago szykowało się 13 czerwca 1997 roku na mistrzowską fetę. Kurtyna opadła jak w teatrze, a aktorzy mieli zagrać ostatnią scenę. Wszyscy fani basketu czekali na najwspanialszy spektakl w roku. Byki planowały załatwić sprawę w szóstym meczu. Chicago chciało zdobyć piąte mistrzostwo w dekadzie. Jednak Jazz robili wszystko, żeby opóźnić koronację Bulls.

Pierwszą kwartę wygrali zawodnicy z Salt Lake City 23:17. Koszykarze Jerryego Sloana do końca drugiej kwarty mieli odpowiedź na każde zagranie Chicago. Trzecią kwartę świetnie rozpoczął Jordan, który rzucił 8 z 10 punktów dla Bulls. Dodatkowo za trzy trafił Jud Buechler, ale to było za mało, ponieważ Jazzmani nadal utrzymywali 9-punktową przewagę. Mecz przypominał bitwę pod Kurskiem, która przeszła do historii jako największa konfrontacja pancerna II wojny światowej. Telebim w United Center wyświetlał wynik 86:86 na 28 sekund do końca czwartej kwarty.

W przerwie Jordan mówił coś do Kerra. Chicago szykowało jedną z ostatnich akcji meczu, wydawało się, że Jordan odda rzut, ale MJ oszukał obronę Jazz i podał do Steve’a Kerra, który trafił za 2 punkty.

Byki prowadziły 2 punktami na 5 sekund do końca. Utah próbowało wyrównać, ale Pippen przechwycił piłkę i podał do Toniego Kukoca, który wsadem przesądził o wyniku rywalizacji. Chicago obroniło mistrzostwo z 1996 roku i wygrało 6 mecz 90:86. Piąte mistrzostwo Bulls stało się faktem, a Michael Jordan udowodnił ponownie, że nie można go pokonać w finałach NBA. Szaleństwo ogarnęło United Center. To było piąte mistrzostwo Chicago Bulls w ostatnich 7 latach! Michael Jordan 5 raz został MVP finałów notując średnio 32,3 pkt., 7 zbiórek i 6 asyst.

Podsumowując, finały z 1997 roku były wspaniałe. Mieliśmy w nich niesamowite zwroty akcji, legendarny „Flu Game” i przede wszystkim adrenalinę. Zawaliłem wtedy sześć nocek, a na lekcjach w szkole byłem półprzytomny. Uważam, że było warto, właśnie dla takich chwil się żyje. Michael Jordan był moim idolem, a koszykówka sensem życia. Każdy wtedy grał w kosza, a na osiedlowych boiskach rozgrywaliśmy finały Bulls-Jazz. Mecze finałowe Chicago-Utah należą do jednych z najpiękniejszych wspomnień z mojego dzieciństwa. Jazzmani byli świetni, ale nie mogli pokonać Bulls z Jordanem w składzie, który był wtedy wyjątkowo zdeterminowany. Wygrał korespondencyjny pojedynek z MVP sezonu zasadniczego 1996/1997. Ponownie wszedł na szczyt. To były Himalaje koszykówki. Michael był wtedy najpopularniejszym sportowcem na świecie, a plakaty z jego podobizną wisiały nawet w domach w chińskich wioskach. Może to nie były najpiękniejsze finały jakie widziałem, ale wspominam je do dziś z nostalgią. Chicago udowodniło, że potrafi obronić mistrzowski tytuł w wielkim stylu. Ostatnie zdania zostawiam Steve’owi Kerrowi, który po tych finałach powiedział: „Ludzie pytają mnie o ten dzisiejszy rzut, dlatego chcę wyjaśnić sprawę. Podczas przerwy Phil powiedział do Michaela, chcę, żebyś oddał ostatni rzut. Michael odpowiedział, wiesz co Phil, ja nie czuję się komfortowo w takich sytuacjach. Scottie wskazywał, że Michael mówił o swoich 26 niecelnych rzutach w jednej z reklam, więc może zaufamy Steve’owi? Powiedziałem, będę musiał ponownie wyręczyć w tej sytuacji Michaela”.

Opracował: Marcin Mendelski
Nieobiektywny kibic