Historia NBA – Lata 1981/85 – Sezony 1981-1985

Sezon 1981/82

Pat Riley i jego „magia”

Frustrowani niepowodzeniami w ostatnich playoffs, Lakers od samego początku nowego sezonu bardzo chcieli pokazać wszystkim na co tak naprawdę ich stać. Na przeszkodzie temu stanął konflikt pomiędzy Paulem Westphalem, trenerem zespołu, a Johnsonem, w finale którego ten pierwszy został zwolniony ze swojego stanowiska po zaledwie 11 meczach sezonu, chociaż na jego korzyść przemawiało to, że w dwóch poprzednich sezonach wygrał z zespołem co najmniej 50 spotkań.

HistoriaNBA

Na Johnsonie skupiła się złość fanów dla których sytuacja, w której trener zostaje zwolniony ze stanowiska przez konflikt z zawodnikiem, była nie do pomyślenia. W tym chaosie, kłębowisku wzajemnych oskarżeń i pretensji, znalazł się nowy trener, Pat Riley, członek mistrzowskiego składu Lakers z 1972 roku. Od roku pełnił on rolę pomocniczego trenera, teraz otwierała się przed nim szansa na wielkie sukcesy, tym razem promowane już tylko jego nazwiskiem.

Znakiem rozpoznawczym prowadzonej przez Rileya drużyny stała się powolna ofensywa i żelazna, bardzo agresywna, wręcz nie do przejścia obrona, dzięki której udało się zespołowi wygrać 57 spotkań. Najlepszy bilans w Lidze mieli jednak gracze Bostonu (63-19), którzy już trzeci rok z rzędu w Finale Konferencji spotykali się z drużyną Philadelphii. Po raz kolejny to 76ers wyszli na prowadzenie 3-1 w serii, i po raz wtóry Celtom udało się wyrównać stan serii. Decydujący siódmy mecz w Bostonie niespodziewanie nie ułożył się jednak po ich myśli i to Philadelphia mogła świętować awans do Finału (zwycięstwo 120-106).

Lakers tymczasem szybko wysweepowali drużyny Phoenix i San Antonio. Aby sprawnie działająca „maszyna” nie zatarła trybów, w czasie oczekiwania na przeciwnika Lakers pilnie trenowali dwa razy dziennie. Przyniosło to zamierzony skutek, bo 76ers nie stawili jakiegoś specjalnie dużego oporu (7 punktów na korzyść Jeziorowców to najmniejsza różnica punktowa między tymi drużynami jeśli chodzi o wygrane mecze Lakers) i to gracze z Miasta Aniołów mogli się cieszyć z kolejnego mistrzostwa.

Bob McAdoo trzy razy był najlepszym strzelcem Ligi gdy grał jeszcze w barwach Buffalo Braves, ale jego drużyna nigdy nie zaszła dalej niż półfinał Konferencji. Po serii kilku kontuzji i zmian barw klubowych ten były uczestnik meczy All-Star był postrzegany już tylko jako zdobywający sporo punktów gracz, który jednak nie jest w stanie poprowadzić swojej drużyny do większych sukcesów w meczach posezonowych. Tuż przed świętami Bożego Narodzenia 1981 roku ten 30-letni już zawodnik został oddany do Lakers. Chociaż ta wymiana przeszła niemal nie zauważona, to właśnie dodatek McAdoo, który w playoffs zdobywał średnio 16.7 ppg, okazał się kluczowym dla zwycięstw Lakers. Mistrzowski pierścień był dla niego najlepszą nagrodą za te wszystkie lata wspaniałej gry.

„To najszczęśliwsza chwila mojego życia” – mówił tuż po zdobyciu mistrzostwa McAdoo. Przez całą moją karierę ludzie mówili o mnie wiele przykrych rzeczy, ale ten pierścien wynagradza mi to wszystko z nawiązką.”

Sezon 1982/83

Moses Malone wzmacnia Philadelphię a Dr J. zdobywa wreszcie upragniony pierścień mistrzowski

Gdy Julius Erving wzmocnił szeregi Philadelphii przed sezonem 1976/77, wszyscy przepowiadali zespołowi świetlaną przyszłość, dominację i tytuły mistrzowskie przez kilka najbliższych lat. W ciągu pierwszych sześciu lat gry Ervinga w Philadelphii zespół trzy razy grał w Finale, ale za każdym razem przeciwnik był zbyt mocny.

Ale gdy nadarzyła się okazja i Moses Malone, MVP Ligi, wykorzystał zapisaną w kontrakcie opcję i stał się wolnym agentem, władze klubu zrobiły wszystko by go pozyskać. Houston otrzymało w zamian za niego Caldwella Jonesa i wybór w pierwszej rundzie draftu. Ta wymiana sprawiła, że zespół „okrzepł” na tyle, by w całym sezonie rozstrzygnąć 65 spotkań na swoją korzyść i wygrać Atlantic Division. Pytany o to jak jego nowy zespół poradzi sobie w playoffs, Malone odpowiedział: „Fo’, Fo’, Fo’,”, co miało oznaczać zaledwie cztery mecze w każdej rundzie i łatwe mistrzostwo.

Ale Lakers mieli na ten temat inne zdanie. Kolejne wzmocnienia ( m. in. pierwszy numer draftu 1982, skrzydłowy James Worthy) i ograny skład sprawiał, że Jeziorowcy byli stawiani w pierwszym rzędzie, jeśli chodzi o kandydatów do mistrzostwa. Po raz trzeci w ostatnich czterech latach wygrali swoją dywizję (bilans 58-24). W ostatnim tygodniu sezonu szczęście odwróciło się jednak od nich, bo kontuzji nogi doznał Worthy. Jak się później okazało, miało to mieć bardzo duży wpływ na postawę Jeziorowców.

Przez decydujące rundy playoffs, przeciwko Portland i San Antonio, przeszli dość gładko i awansowali do Finału, gdzie czekał na nich zespół Philadelphii, który uporał się wcześniej z graczami Knicks (4-0) i Milwaukee (4-1). Brak Worthyego i wykluczające z gry na na większą część Finałów kontuzje Norma Nixona i Boba McAdoo sprawiły, że w finałowej potyczce Lakers nie mieli praktycznie nic do powiedzenia i przegrali w najkrótszej możliwej serii czterech spotkań.

Philadelphia zdobyła swój pierwszy tytuł mistrzowski od czasów Chamberlaina. Przepowiednia Malonea musiała być nieco zmieniona, do postaci „Fo’, Fi’, Fo’ „, ale nie zmienia to faktu, że Malone dobrze wiedział, jaki potencjał drzemie w jego drużynie.

Julius Erving zdobył dwa mistrzostwa ABA z New York Nets w 1974 i 1976 roku. I pomimo tego, że Erving i inni gracze ABA udowodnili że są na tyle dobrzy by grać w NBA, to zawsze ktoś stawał na jego drodze do mistrzostwa. Dopiero Moses Malone, również były gwiazdor ABA, sprawił, że Dr J. mógł cieszyć się z mistrzowskiego pierścienia, po tym jak jego drużyna przegrała w playoffs tylko jeden mecz.

„Różnica pomiędzy ostatnim sezonem a tym, nazywała się Moses Malone” – mówił trener 76ers, Billy Cunningham, członek drużyny, która zdobyła dla Philadelphii ostatni tytuł mistrzowski w 1967 roku. On dawał nam to, na co Lakers zawsze mogli liczyć od Abdula Jabbara. A nawet jeszcze więcej.”

Sezon 1983/84

Celtics lepsi od Lakers

Nowy sezon przyniósł ze sobą kolejne zmiany. Larry O’Brien zakończył urzędowanie na stanowisku Komisarza Ligi, a jego miejsce zajął David Stern, błyskotliwy i energiczny adwokat, który do tej pory piastował niższe, mniej ważne stanowisko (NBA Executive Vice President).

Stern został czwartym Komisarzem w historii Ligi i od samego początku zaczął wdrażać nową strategię marketingową, według której NBA miała się stać globalnie rozpoznawalną, przynoszącą gigantyczne zyski, „marką”. Wraz z nastaniem nowych porządków Liga stawała się coraz bardziej stabilna, po tym jak kluby zaczęły przynosić coraz więcej zysków, coraz łatwiej pozyskiwać nowych sponsorów. Kolejnym krokiem do popularyzacji czysto sportowej rywalizacji klubów NBA miało być wprowadzenie bardzo restrykcyjnej polityki dotyczącej narkotyków i innych niedozwolonych używek.

Zmiany objęły również system rozgrywek posezonowych. Do playoffs miało awansować 16, a nie jak dotychczas 12 zespołów. W pierwszej rundzie drużyny grać miały do trzech, a nie do dwóch zwycięstw (seria „best-of-five”), a co najważniejsze teraz również i zwycięzcy dywizji musieli walczyć od samego początku rywalizacji, od pierwszej rundy. Mistrz NBA w drodze do tytułu musiał więc pokonać czterech, a nie jak dotychczas trzech rywali.

Na Wschodzie znowu brylowali prowadzeni przez Birda Celtowie (62-20), którzy o 10 zwycięstw wyprzedzili mistrzów z poprzedniego sezon, 76ers. Ci ostatni niespodziewanie odpadli z rywalizacji już w pierwszej rundzie, a ich pogromcami byli gracze New Jersey, którzy tym samym osiągnęli największy sukces w historii klubu. Celtics w pokonanym polu zostawili graczy Bullets, Knicks (zacięta siedmiomeczowa seria) i Milwaukee. Lakers (54-28) w drodze do Finału odsyłali „na wakacje” kolejno zespoły z Kansas City, Dallas i Phoenix. W ostatecznej rozgrywce tym razem górą byli gracze ze Wschodniego Wybrzeża, zdobywając piętnasty w historii organizacji tytuł mistrzowski.

Minęły już cztery sezony od momentu, gdy w Lidze pojawili się Bird i Johnson. W tym czasie Lakers zdobyli dwa tytuły mistrzowskie, a Celtowie jeden. Ich spotkania w bezpośrednich meczach ograniczały się zaledwie do dwóch w sezonie regularnym, więc dopiero w wielkim Finale ( w którym stanęli naprzeciwko siebie po raz pierwszy) można było oglądać ich poczynania w pełnej krasie, w kilku kolejnych potyczkach, z których każda mogła zdecydować o późniejszym mistrzostwie.

Lakers mieli dużo powodów do rozżalenia, nawet złości, po tym jak przepuścili wielką szansę na zdobycie mistrzostwa. Wygrali pierwsze spotkanie w Boston Garden, a w drugim na 18 sekund przed końcem meczu prowadzili 115-113, a na dodatek to oni mogli rozgrywać akcję. Przy bilansie 2-0 i przenosinach na parkiet Lakers ostateczny faworyt mógłby być tylko jeden. Niestety dla nich, Gerald Henderson zdołał przechwycić niezbyt celne podanie Jamesa Worthy`ego i po celnym layupie wyrównać stan meczu. W dogrywce górą byli już Celtowie, również po dogrywce wygrali czwarty mecz i ostatecznie zdobyli tytuł.

„Trzeba uczciwie postawić sprawę. Oni powinni nas wtedy wysweepować. Ale na szczęście stało się inaczej” – wspomina po latach Bird.

Sezon 1984/85

Przyszłe gwiazdy wkraczają na scenę NBA

Draft w 1984 roku był chyba jednym z najlepszych w całej historii NBA. Do Ligi trafili: Michael Jordan (3. nr, Chicago), Hakeem Olajuwon (1. nr, Houston), Charles Barkley (5-ty, Philadelphia), John Stockton (16-ty, Utah) i wielu, wielu innych, znakomitych zawodników. Przekonać się o tym można było już kilka sezonów później, a wszystkie te nazwiska porwały za sobą miliony ludzi na całym świecie. Najlepszym strzelcem sezonu regularnego nie został jednak żaden z nich, lecz gracz New York, Bernard King, który pomimo kilku kontuzji, które wykluczyły go z gry w 27 spotkaniach, zdobywał średnio blisko 33 punkty w każdym meczu.

Cała uwaga kibiców skupiała się jednak nie na wspaniałych debiutantach, a pojedynku na linii Celtics – Lakers.

Boston był najlepszy na Wschodzie (63-19), a Larry Bird rozgrywał swój najlepszy sezon w karierze – średnie 28.7 ppg, 10.5 rpg i 6.6 apg. Każdy z graczy pierwszej piątki Celtów – Bird, Robert Parish, Kevin McHale, Dennis Johnson i Danny Ainge – spędzili w trakcie sezonu na parkiecie powyżej 2500 minut. Tymczasem Lakers nie mogli zrozumieć, jak mogli dać wydrzeć sobie z rąk prawie pewne wydawać się mogło mistrzostwo. Robili wszystko, by taka sytuacja już więcej się nie powtórzyła, a brylował w tym Magic, który każdy pojedynczy mecz traktował jako odskocznię od tego, co spotkało jego zespół jeszcze kilka miesięcy wcześniej.

Zespół wygrał 62 spośród 82 spotkań i z łatwością uporał się z rywalami – Phoenix, Portland i Denver – w drodze do Finału. Kibice mogli się szykować na „rematch”, bo po drugiej stronie kontynentu Celtowie nie dali żadnych szans zespołom z Cleveland, Detroit i Philadelfii.

Lakers prowadzeni przez 38-letniego Jabbara i bardzo umotywowanego Worthy`ego szybko otrząsnęli się po kompromitującej porażce 114-148 w pierwszym meczu i dopiero w dziewiątym podejściu pokonali swoich odwiecznych rywali, w dodatku zadając ostateczny cios na ich parkiecie.

Wilt Chamberlain zdobył dwa tytuły mistrzowskie, Jerry West jeden, w 1972 roku. Pierścień mistrzowski był jedynym osiągnięciem, jakiego nie miał na swoim koncie Elgin Baylor. Ale żaden z wielkich graczy Lakers nie zdobył tytułu mistrzowskiego pokonując w Finale Celtów. Tylko Bob Pettit i jego St. Louis Hawks mogli się poszczycić tym, że pokonali graczy Bostonu w finałowej rozgrywce. Wyłączając sezon 1957/58 za każdym razem górą byli bostończycy. Lakers zdołali zmienić tą bardzo niekorzystną dla przeciwników Celtów statystykę.

Jeziorowcy wygrali dwa z trzech meczy rozegranych na parkiecie przeciwników, w tym decydujące o mistrzostwie spotkanie nr 6. Cisza w Boston Garden po rozstrzygnięciu szóstego spotkania była najlepszą muzyką dla uszu kilku sfrustrowanych pokoleń fanów Lakers.