Każdy z nas – basketmaniaków – zbierał lub zbiera coś związanego z NBA. Najpopularniejsze w Polsce w latach 90-tych były karty z zawodnikami (Upper Deck) oraz albumy z naklejkami (Panini). Jeśli ktoś miał rodzinę w USA, to mógł liczyć na takie gadżety, których u nas nie było. Gdy boom na NBA nad Wisłą minął, skończyło się zbieractwo. Ja swoje hobby dopiero miałem odkryć…
W 2002 roku oglądając finały NBA pomiędzy Lakers i Nets w jednej z amerykańskich stacji, stało się coś, co sprawiło, że oszalałem. Przerwa pomiędzy kwartami, reklama, migawka najciekawszych akcji, reklama… I nagle to – reklama figurek NBA firmy McFarlane Toys! Jako że w finałach grali Lakers, promowano figurkę Kobe Bryanta, ale potem pokazano po kolei całą pierwszą serię: oprócz Bryanta jeszcze Jason Kidd, Kevin Garnett, Tim Duncan, Vince Carter i Allen Iverson. Oszalałem!
Na drugi dzień po szkole zacząłem przekopywać internet w kafejce (tak, w kafejce – wówczas stałe łącze w domu nie było jeszcze tak oczywiste), w poszukiwaniu figurki mojego idola – Allena Iversona. Miałem jego koszulkę 76ers (białą), którą kupiłem od kolegi, który miał wujka w Stanach, który kupił mu ją na urodziny, a który to kolega kompletnie nie wiedział, kim do cholery jest Iverson i po co mu jego koszulka! W 2002 roku zapłaciłem za nią jakieś 150 zł, więc sami rozumiecie, że moje od miesięcy ciężko zbierane kieszonkowe (które miało być przeznaczone na buty do kosza), wylądowało w kieszeni kolegi…
Wracając do tematu – szukałem w internecie. Wszystko ładnie, pięknie, znalazłem mnóstwo stron, gdzie można było Iversona zakupić, tylko był jeden problem – to w całości były strony amerykańskie. Na allegro takich cudów nie było (jeszcze), polskie banki nie obsługiwały systemu PayPal, a ja nawet nie miałem konta, choć byłem już pełnoletni. Nie miałem rodziny za oceanem, a moja jedyna nadzieja – wujek kolegi, ten od koszulki 76ers – właśnie przyleciał do Polski i nie zamierzał już wracać.
Minęło sześć długich lat… Wyjechałem już z mojego rodzinnego Ostrowca Świętokrzyskiego na studia do Krakowa i choć zajmowało mnie studenckie i nocne życie w stolicy Małopolski, to wciąż grałem w kosza, wciąż oglądałem po nocach NBA, wciąż chodziłem niewyspany i wciąż chciałem mieć na półce figurkę Iversona. Pewnego dnia zadzwonił kumpel: – Odpal Gadu-Gadu, coś ci wysłałem (to był facebook na miarę naszych czasów!). Prosto z uczelni idę do kafejki (wciąż nie miałem stałego dostępu do neta), odpalam Gadu-Gadu, klikam w link od kolegi i… oczom nie wierzę! Aukcja allegro, gdzie jakiś gość wystawił na sprzedaż Iversona!!! Myślałem, że to ściema i kolega robi mnie w jajo, ale po kilku minutach, kiedy ochłonąłem okazało się, że to nie sen – mogłem mieć figurkę AI#3, tylko musiałem skołować… 65 polskich złotych. Opcja kup teraz. Nie wahałem się ani chwili. Kliknąłem, kupiłem, wypełniłem formularz, pozostało tylko zrobić przelew… Właśnie – tu pojawił się zasadniczy problem – skąd wykombinować 65 zł??? Co prawda pracowałem na studiach, ale wiadomo, jak to bywa, kiedy się jest studentem – na wszystko brakuje, a co dopiero na jakieś ekstrasy. Ale nic to pomyślałem – ważne, że Iverson był mój. Kasę jakoś się skołuje!
Skończyło się tak, że pożyczyłem pieniądze od brata, tłumacząc, że musiałem coś opłacić na uczelni, a do wypłaty z pracy pozostawało dwa tygodnie. Zrobiłem przelew za Iversona, minął tydzień i listonosz zapukał do mych drzwi. Odebrałem przesyłkę, zamknąłem drzwi, usiadłem przy stole i gapiłem się w kartonowe pudełko. Pomyślicie, że powinienem był otworzyć jak najszybciej, rozerwać pakunek i takie tam… Nic z tych rzeczy. Wiedziałem, że właśnie spełnia się mój mały „american dream”, że po latach udało mi się dopiąć swego. W oku mym zatańczyła mała łza, ledwo dostrzegalna. Banalne, dziecinne pomyślicie. Nieważne, nie dbam o to! To była moja chwila, cieszyłem się jak małe dziecko z nowej zabawki. W sumie to trochę tak właśnie było. Tylko z tą jedną różnicą, że cieszyłem się przez łzy.
Dziś figurka Iversona w białej koszulce 76ers (dokładnie takiej, jaką sam miałem), stoi na mojej półce i jest jedną z wielu w kolekcji figurek koszykarzy NBA od McFarlane Toys. Mimo iż minęło tyle lat i kolekcja znacznie się powiększyła, a mnie przybyło parę wiosen, postać „The Answer” zawsze jest na pierwszym planie, zawsze stoi z przodu. Nie Jordan, Kobe, czy LeBron – tylko Iverson! Kiedy co jakiś czas przecieram moją „figurkową” półkę z kurzu, Iversona odkurzam dwa razy. A nawet #3…
Więcej o figurkach przeczytacie na oficjalnym polskim fan page’u -> https://www.facebook.com/figurkiNBA?ref=hl