Derrick Rose
Tytuł najbardziej wartościowego gracza ligi zobowiązuje do gry na najwyższym poziomie. Kiedy w 2011 roku otrzymywał nagrodę MVP był najmłodszym koszykarzem w historii NBA, który tego dokonał. Rozpalił ogień w sercach kibiców Bulls nawiązując do pięknej ery Michaela Jordana. Został jedynym obok MJ’a graczem w historii Byków wyróżnionym tytułem MVP. Jako lider poprowadził Bulls do pierwszego miejsca w Konferencji Wschodniej i finałów z Miami Heat LeBrona Jamesa. Świetny ball-handling, kapitalny crossover i wsady „z plecakiem”, to były jego firmowe zagrania. Szybko stał się gwiazdą i chyba do końca nie zdawał sobie sprawę z konsekwencji bycia jednym z najlepszych koszykarzy National Basketball Association. Filmowy Peter Parker zakładający kostium Spider-Mana usłyszał od swojego wuja Bena, że: „Z wielką mocą wiążę się wielka odpowiedzialność”. Dzisiejszy bohater wielką moc miał tylko przez kilka sezonów, a w ostatnich trzech opuścił 48% meczów z powodu kontuzji. Urazy zniszczyły mu zdrowie i psychikę. Przed Wami Derrick Rose, jeden z najbardziej kontuzjogennych koszykarzy ostatnich lat w NBA.
Derrick Martell Rose urodził się 4 października 1988 roku w Chicago.
Keith Allison from Owings Mills, USA / CC BY-SA (https://creativecommons.org/licenses/by-sa/2.0)
Jeżeli urodziłeś się w „wietrznym mieście” to nie masz dużego wyboru. Możesz kibicować Chicago White Sox lub jeśli kochasz basket, Chicago Bulls. Młodziutki Derrick uwielbiał Bulls, a jego idolem był Michael Jordan. Rose chciał być jak Mike. Marzyła o tym większość dzieciaków z Englewood, jednej z najbiedniejszych dzielnic Chicago.
Jego dzieciństwo nie było usłane różami. Wychowywała go samotnie Brenda Rose, matka. Derrick ma trzech starszych braci, Dwayne’a, Reggiego i Allana. Wszyscy trzej byli utalentowanymi koszykarzami i uczyli gry w basket Derricka. Jego pojedynki z braćmi, zwłaszcza z Dwaynem były zaciekłe. Często grali do upadłego. Ich koszykarskie konfrontacje przypominały trochę dzieciństwo Michaela Jordana, który musiał rywalizować ze starszym bratem Larrym. MJ często wspominał, że jeśli pokona Larryego to da sobie radę z każdym. Tak też było w przypadku Derricka, który w końcu pokonał Dwayne’a 1 na 1 na ulicznym boisku w Englewood. Gdy tego dokonał, zaczął przyciągać uwagę w kręgach wszystkich dzielnic w Chicago. Przeznaczeniem Derricka Rose’a była gra w NBA.
Drogę na koszykarski szczyt rozpoczął w 2003 roku w barwach drużyny Simeon Career Academy. To właśnie w liceum po raz pierwszy objawił się jako wielki talent. Był niesamowicie szybki, dynamiczny i skuteczny. Świetnie sprawdzał się w roli rozgrywającego notując w swoim pierwszym sezonie gry dla Simeon Career Academy 18.5 pkt., 6.6 ast. i 4.7 zb. Jako lider poprowadził drużynę z liceum do dwóch mistrzostw stanowych z rzędu. Żadna drużyna ze stanu Illinois nie dokonała tego wcześniej. Grał tak dobrze, że był na 5. miejscu w rankingu najbardziej obiecujących młodych koszykarzy według Sports Illustrated. Wystąpił także w meczach McDonald’s All-American i Jordan Brand All-Star Game. Program ESPN uznał go za trzeciego najlepszego rozgrywającego w historii rozgrywek szkół średnich w USA (wyżej byli tylko Chris Paul i T.J. Ford). Imponujący początek prawda?
Rose szedł jak burza. Myślał tylko i wyłącznie o realizacji swojego marzenia, czyli o grze w NBA. Ostatnim przystankiem na drodze do najlepszej koszykarskiej ligi świata była gra w lidze akademickiej. John Calipari ściągnął go do Uniwersytetu w Memphis. Derrick wybrał numer 23, wiecie dlaczego? Otóż, numer 25, z którym chciał grać został zastrzeżony (należał wcześniej do Pennyego Hardawaya). Uniwersytecka drużyna Memphis Tigers z Derrickiem w składzie zanotowała imponujący początek, wygrała 26 meczów z rzędu. Liczby Rose’a były niezłe: 14.9 pkt., 4.7 ast. i 4.5 zb. na mecz. Niestety Memphis w Final Four NCAA przegrali z Kansas po dogrywce 75-68. Swój jedyny sezon w lidze akademickiej Rose’a zakończył z liczbami 20.8. pkt., 6.5 zb. i 6.0 ast.
Rok 2008 był jednym z najlepszych w jego życiu. Jako numer 1 draftu trafił do Chicago Bulls, drużyny swojego idola z dzieciństwa. Kibice w hali United Center tęsknili za czasami Michaela Jordana. Derrick Rose był niesamowicie zmotywowany. Spełnił swoje marzenie, trafił do drużyny, którą kochał. W pierwszych 10 meczach rzucał ponad 10 punktów i był pierwszym koszykarzem od czasów Jordana, który tego dokonał w koszulce Bulls. Podczas Weekendu Gwiazd w Phoenix wygrał konkurs Skills Challenge pokonując Devina Harrisa z New Jersey Nets. Żaden pierwszoroczniak w historii NBA nie wygrał konkursu Skills Challenge. Sezon 2008/2009 zakończył nagrodą Rookie of The Year i dołączył do Michela Jordana oraz Eltona Branda, którzy także mogli się poszczycić nagrodą dla najlepszego pierwszoroczniaka w barwach Bulls. Wszystko działo się błyskawicznie. Derrick rzucił 36 punktów w meczu playoffs przeciwko Celtics i wyrównał rekord Kareema Abdula-Jabbara z 1970 roku. Chicago przegrało wtedy rywalizację z Bostonem w 7 meczach, ale liga miała nową gwiazdę.
W sezonie 2009/2010 Rose został wybrany do Meczu Gwiazd jako rezerwowy drużyny Wschodu. Został pierwszym koszykarzem od czasu Michela Jordana, który ponownie dostał się do drużyny Wschodu w All-Star Game. Później zagrał z Bykami w playoffs, ale Cavs okazali się przeszkodą nie do przejścia.
Drużyna ze stanu Illinois miała ciekawy skład w sezonie 2010/2011. Grali w miej m. innymi Luol Deng, Joakim Noah, Kyle Korver, Tai Gibson i takie „legendy” jak Carlos Boozer czy Brian Scalabrine. Na tle tych ostatnich Rose wyglądał jak geniusz koszykówki. Derrick dojrzał do bycia liderem i poprowadził Bulls do 62 wygranych w sezonie zasadniczym. Chicago pierwszy raz od czasów MJ’a zajęło 1. miejsce w Central Division i całej Konferencji Wschodniej. Rozgrywający Chicago grał w tamtym sezonie jak natchniony, często przekraczając granice własnych możliwości. Wykręcał godne podziwu liczby, na przykład w meczach z Pistons (39 punktów), Trail Blazers (40 punktów) czy Lakers (29 pkt.). Zanotował też pierwsze triple-double w karierze w meczu przeciwko Memphis Grizzlies (22 pkt., 10 zb. i 12 ast.). To był fenomenalny sezon w jego wykonaniu. Został trzecim koszykarzem w historii NBA, który w ciągu jednego sezonu miał na swoim koncie 2,000 punktów i 600 asyst (tylko Michael Jordan i LeBron James mogą się poszczycić takimi statystykami). To wszystko sprawiło, że 3 maja 2011 roku został wybrany MVP sezonu zasadniczego. Miał wówczas 22 lata i 6 miesięcy. Stał się najmłodszym koszykarzem w historii NBA wyróżnionym nagrodą Most Valuable Player.
nikk_la / CC BY (https://creativecommons.org/licenses/by/2.0)
Wspomniany Peter Parker wiedział, że: „Wielka moc wiąże się z wielką odpowiedzialnością”. Rose grał jak na MVP ligi przystało i poprowadził Bulls do zwycięstw w playoffs przeciwko Indianie Pacers i Atlanta Hawks. Chicago awansowało do finałów Konferencji Wschodniej, gdzie zmierzyli się z Miami Heat. Bulls wygrali pierwszy mecz, ale w kolejnych czterech już nie mieli szans. Derrick Rose odbił się od ściany w postaci „Big 3” LeBron James, Dwayne Wade i Chris Bosh. Ostatecznie sezon 2010/2011 zakończył się dla niego rozczarowaniem. W playoffs zdobywał 27.1 pkt. na mecz, ale przy 39% skuteczności w rzutach za 2 i 24% za 3.
W grudniu 2011 roku przedłużył kontrakt z Bulls o 5 lat. Nowa umowa gwarantowała mu 94.8 mln $ co wówczas stanowiło 30% salary cap Bulls, coś nieprawdopodobnego! Rose jednak potwierdzał klasę na parkietach NBA. Udowadniał, że warto mu tyle płacić. Kolejny raz dostał się do All-Star Game. Niestety sezon 2011/2012 był początkiem jego problemów z kontuzjami. Doznał urazu lewego kolana podczas meczu z 76ers w 1 meczu playoffs. Pierwsza poważna kontuzja wyeliminowała go z gry do stycznia 2013 roku. Derrick wrócił do treningów na początku 2013 roku, ale lekarz Chicago Bulls zabronił mu grać do końca sezonu 2012/2013. Rose stracił cały sezon co nie zdarzyło mu się nigdy wcześniej.
Pierwsze punkty po kontuzji zdobył w meczu przedsezonowym przeciwko Indianie Pacers w październiku 2013 roku. Pre-season zakończył notując średnio 20.7 pkt. i 5 asyst na mecz. Szybko okazało się, że regular season to nie to samo co pre-season. Rose stracił pewność siebie. Zdarzały mu się koszmarne mecze jak na przykład ten z Philadelphią 76ers, w którym miał aż 8 strat. Jego skuteczność po powrocie wynosiła zaledwie 28.8%. W listopadzie nabawił się urazu prawego kolana w meczu z Portland Trail Blazers. Potrzebna była następna operacja. Derrick wypadł z gry do końca sezonu.
Ostatnie dwa sezony w Bulls były koszmarem. Derrick potrafił grać na wysokim poziomie tylko sporadycznie. Rzucił 32 punkty przeciwko Wizards w styczniu 2015 roku. Sezon 2014/2015 i tak był niezły w porównaniu z poprzednimi, ponieważ Rose rozegrał aż 51 meczów, najwięcej od pamiętnych rozgrywek 2010/2011. Miesiąc po meczu z Waszyngtonem nabawił się kolejnej kontuzji prawego kolana. W kwietniu 2015 roku rozegrał pierwszy mecz w playoffs od 2012 roku. Jego Bulls spotkali się w półfinałach Konferencji Wschodniej z Cavs. Rozgrywający miał w tej serii przebłysk geniuszu. Rzucił za trzy równo z końcową syreną i dał Bulls zwycięstwo 99-96. Chicago objęło prowadzenie 2:1 z Cavs i właściwie tyle można napisać. Kolejne trzy mecze przegrali. Cavaliers wygrali całą serię w 6 meczach.
Latem 2016 roku zakończyła się jego przygoda z Chicago. Były MVP ligi trafił do Nowego Jorku. Początek w Knicks miał niezły. Potrafił zdobyć 27 punktów w meczu z Wizards czy 30 pkt. przeciwko Oklahomie City Thunder. Jego dobra passa zakończyła się 2 kwietnia 2017 roku, kiedy zerwał łąkotkę w lewym kolanie. Wypadł z gry do końca sezonu i przeszedł czwartą operację kolana w ciągu swojej 9-letniej kariery w NBA. Po prostu facet-szklanka. Ostatni sezon w New York Knicks był najlepszy w jego wykonaniu od 2012 roku. Notował średnio 18 pkt., 3.8 zb. i 4.4. ast. na mecz. Knicks wypłacili mu 23.1 mln $ za sezon. To była ostatnia wielka wypłata w dotychczasowej karierze Rose’a. Pod koniec lipca 2017 roku zmienił barwy klubowe i podpisał kontrakt z Cleveland Cavaliers. Cavs zagwarantowali mu zarobki na poziomie 2,1 mln dolarów. Upadek za ponad 20 mln zielonych, aż ciężko w to uwierzyć.
Erik Drost / CC BY (https://creativecommons.org/licenses/by/2.0)
Derrick zadebiutował w barwach Cavs 17 października 2017 roku w meczu przeciwko Celtic. Rzucił 14 punktów, a Cavaliers pokonali Celtics 102-99. Szybko jednak nabawił się kontuzji. Skręcił lewą kostkę w meczu z Milwaukee Bucks. Na parkiet wrócił 18 stycznia 2018 roku i rzucił 9 punktów Orlando Magic. Dalszą przygodę Rosa zapewne znacie… Minnesota Timberwolves . 30-lat coraz bliżej czy to oznacza koniec kariery tego utalentowanego pechowca ?
Erik Drost / CC BY (https://creativecommons.org/licenses/by/2.0)
Ciężko mi pisać o tym gościu. Jego upadek jest spektakularny i boli mnie bardzo dlatego, że jest jednym z moich ulubionych koszykarzy. Jestem kibicem Chicago Bulls od 1996 roku. Podziwiałem Michela Jordana, ale to już przeszłość. Rose dał mi nadzieję na lepsze czasy w Chicago. Jego początek w NBA był niesamowity. Był dynamiczny, skoczny, miał zabójczy crossover i potrafił nieźle ładować z góry. Pobił kilka rekordów jako pierwszoroczniak. Otrzymał nagrodę MVP jako najmłodszy koszykarz w historii ligi. Rozpalił ogień w sercach kibiców Bulls, pierwszy raz od czasów „Jego powietrzności”. Niestety zniszczyły go kontuzje. Odebrały mu nie tylko szybkość, wyskok lecz przede wszystkim pewność siebie. Po fatalnym urazie w meczu przeciwko 76ers już nigdy nie wrócił do formy. Dziś na parkietach NBA wygląda jak dziecko we mgle. Jest przeciętniakiem, a nie gwiazdą. Człowiek, który boi się każdego oddechu przeciwnika. Niedawno udzielił wywiadu, w którym powiedział, że nie cierpi na depresję i jeszcze wróci do gry na wysokim poziomie, ale to tylko dobra mina do złej gry. Nie potrafi tego udowodnić grając w koszulce Cavs. Król James powiedział, że w niego wierzy, ale według mnie to tylko dyplomacja, kurtuazja ze strony LeBrona. Derrick Rose jest cieniem samego siebie. Jest doskonałym przykładem na to jak brutalny jest sport. Tyronn Lue powiedział, że Rose jest jeszcze zbyt młody, żeby się poddać. Trudno się z nie zgodzić z trenerem Cavs. Pytanie czy w Derricku jest jeszcze jakaś iskra? Nie widzę w nim błysku, „wzroku tygrysa” i woli walki. Rose jest dla mnie wrakiem koszykarza, graczem zniszczonym zarówno mentalnie jak i psychicznie. Ogólnie wierzę w ludzi. Mistrzów sportu charakteryzuje to, że po porażkach potrafią się podnieść. Czy Derrick Rose do nich należy? Z całym szacunkiem, nie. Przypomniały mnie się dwa filmy o baskecie, mianowicie „Gra o honor” oraz „Nad obręczą”. W „Grze o honor” Ray Allen (Jesus Shuttlesworth) powiedział po wygranym pojedynku 1 na 1 z Denzelem Washingtonem (Jake Shuttlesworth) następujące słowa: „Z tego gościa już nic nie będzie”. Chociaż bardziej do opisania kariery Rose’a pasują mi słowa o Tomie Shepardzie z „Nad obręczą” – „wielki talent, stracona szansa”. Bez wątpienia jeden z największych upadków ostatnich dwóch dekad w NBA.
Opracował: Marcin Mendelski
Nieobiektywny kibic