Dziesięć lat temu rozmawiałem ze swoim znajomym na temat najlepszych finałów w historii NBA. Kumpel jest starszy ode mnie o pięć lat. Moimi ulubionymi finałami do dnia dzisiejszego są Bulls-Suns z 1993 roku. Natomiast kolega wskazał na Bulls-Blazers. Zapytałem go dlaczego? Odpowiedział mi, że ze względu na pojedynek dwóch odwiecznych rywali. Michael Jordan kontra Clyde Drexler. Miałem to szczęście, że facet był maniakiem NBA. Posiadał kolekcję płyt „Ultimate 23 Jordan” i kilka DVD z „NBA Dynasty Series: Chicago Bulls”. Dzięki niemu obejrzałem finały z 1992 roku. Byłem pod wrażeniem. To były wspaniałe finały. Dziś mija dokładnie 25 lat od ostatniego meczu tych finałów. Ćwierć wieku temu rodziła się dynastia Chicago Bulls, a Michael Jordan stawał się gwiazdą numer jeden w NBA. Zatem zapraszam Was na moje wspomnienie finałów z 1992 roku.
Portland Trail Blazers i Chicago Bulls byli faworytami NBA w listopadzie 1991 roku. Zarówno Bulls jak i Blazers nie zawiedli. Spotkali się w finałach w 1992 roku. Chicago wygrało Konferencję Wschodnią i legitymowało się najlepszym bilansem w lidze (67-15). Koszykarze z Rip City zajęli 1. miejsce w Konferencji Zachodniej. Bulls w drodze do finałów pokonali Miami Heat, New York Knicks i Cleveland Cavaliers. Półfinały z Knicks były elektryzujące. Ostatecznie Chicago zameldowało się w finałach. Byki planowały obronić tytuł, z kolei Portland chciało udowodnić, że to im należy się mistrzostwo. Blazers pozostawili po sobie minimalnie lepsze wrażenie niż Bulls w Playoffs. Dodatkowo cały koszykarski świat czekał na pojedynek „Jego Powietrzności” z „Szybowcem”. Rywalizacja Michaela Jordana z Clydem Drexlerem miała wyjaśnić, który z nich jest lepszym obrońcą i lotnikiem. Drexler uważał, że wcale nie jest gorszy od Jordana i chciał mu pokazać, że może z nim wygrać w finałach. MJ uwielbiał takie wyzwania, dlatego mówił przed tymi finałami: „Jak już znalazłeś się na szczycie to chcesz go bronić”.
Miesiąc przed finałami Sports Illustrated napisał artykuł pod tytułem „Przeciwnik numer 1”. Aluzja idealna. Bohaterem magazynu był Clyde Drexler. Media w USA próbowały zastąpić duet Magic Johnson-Larry Bird parą Drexler-Jordan. Michael miał to do siebie, że zawsze śledził media i ten artykuł nie przypadł mu do gustu.
Przed finałami Michael Jordan otrzymał nagrodę Most Valuable Player. David Stern przekazywał statuetkę MVP Jordanowi i mówił o nim w następujący sposób: „Trzecie MVP, sześć tytułów króla strzelców z rzędu, jesteś przykładem koszykarza doskonałego. Gratuluję Ci nagrody najlepszego koszykarza sezonu zasadniczego”.
W sezonie zasadniczym Bulls i Blazers grali ze sobą dwa razy. Dwukrotnie zwyciężyło Chicago, jednak finały rządzą się swoimi prawami. Rywalizacja rozpoczęła się dokładnie 3 czerwca 1992 roku.
Mecz numer 1
Ponad 18 tysięcy kibiców zjawiło się w Chicago Stadium. Mecz lepiej rozpoczęli Blazers. Ekipę z Rip City prowadzili Terry Porter i Clyde Drexler. Portland trafiło siedem pierwszych rzutów. Na powiększenie przewagi nie pozwolił im Michael Jordan. MJ dodał do swojego ofensywnego repertuaru zagrań rzuty za trzy. Tej nocy żadna obrona na świecie nie powstrzymałaby fenomenalnego Jordana. Michael rzucił celnie sześć razy za trzy w pierwszej połowie, ośmieszył Clifforda Robinsona i zabrał pewność siebie koszykarzom Blazers. Pobił też rekord Elgina Baylora. To był najlepszy popis strzelecki w pierwszej połowie meczu w historii finałów NBA – 35 punktów (Baylor rzucił 33). Chicago zdominowało pierwszy mecz i wygrało z Portland 122:89.
Zobaczmy to jeszcze raz 🙂
Mecz numer 2
Zmotywowani koszykarze Portland objęli 8-punktowe prowadzenie w pierwszej kwarcie meczu. Blazers zmienili taktykę i zaczęli podwajać Jordana. Po dwóch kwartach Portland miało 9 punktów przewagi. Trzecia kwarta to już świetna gra Bulls. Byki wygrały ją 32:16. W czwartej kwarcie nastąpiło odrodzenie Blazers. Koszykarze z Rip City grali z pasją i doprowadzili do dogrywki. Chicago straciło kontrolę nad meczem i przewagę własnego parkietu. Blazers wygrali 115:104 i wywieźli cenne zwycięstwo z Chicago Stadium.
Mecz numer 3
Wygrać jeden mecz w Chicago wrócić do stanu Oregon. Memorial Coliseum w Portland było twierdzą. Blazers mieli w tej hali bilans 8-0 w Playoffs. Gracze Chicago szybko zneutralizowali atut Memorial Coliseum i osiągnęli 9-punktową przewagę po dwóch kwartach. Byki pokazały, że mecz numer 2 to już historia. Na 9 minut przed końcem Bulls prowadzili 77:70. Seria bloków na koszykarzach Blazers przesądziła o losach tego meczu. Doskonale bronili Horace Grant, Scott Williams i Scottie Pippen. Bulls 94:84 Blazers. Chicago wygrało w mieście róż i odzyskało kontrolę nad przebiegiem rywalizacji finałowej.
Mecz numer 4
Koszykarze Bulls byli zrelaksowani po meczu numer 3. Tym razem presja ciążyła na graczach z miasta róż. Początek należał do Chicago. Portland nie zdobyło punktów przez cztery minuty pierwszej kwarty. Bulls prowadzili 22:13 na 2 minuty i 14 sekund do końca pierwszej kwarty. W końcu Blazers zaczęli lepiej bronić. Michael Jordan był coraz bardziej zmęczony. Podwajanie lidera Byków zaczęło przynosić efekty. Świetnie współpracowali ze sobą Cliff Robinson i Jerome Kersey. Jordan rzucił 13 punktów w trzeciej kwarcie, ale w czwartej nie potrafił zdobyć ani jednego punktu przez ponad dziesięć minut. To pozwoliło Portland wygrać ostatnią kwartę 27:19 i cały mecz 93:88. Blazers doprowadzili do wyrównania w finałach.
Mecz numer 5
Porażka w meczu numer 4 była przysłowiową płachtą na byka. Bulls szybko objęli prowadzenie 10:2 na początku pierwszej kwarty. Scottie Pippen przechwycił piłkę i wykonał spektakularny wsad nad Drexlerem. To był tak zwany poster dunk. Tandem Jordan-Pippen skutecznie powstrzymywał duet Robinson-Drexler. Michael demolował Portland w ataku, a Scottie w obronie. Zapanowała cisza w Memorial Coliseum, a trener Blazers Rick Adelman stracił panowanie nad sobą i krzyczał do sędziego: „Przestań gadać tylko zajmij się swoją robotą”. Negatywne emocje trenera podziałały destrukcyjnie na koszykarzy Portland. Gracze z Rip City byli bezradni. Jordan zadał decydujący cios w czwartej kwarcie. MJ rzucił w tym meczu aż 46 punktów, a Chicago ponownie zdobyło twierdzę w Portland. Bulls 119:106 Blazers (3-2).
Mecz numer 6
Miasto Chicago czekało na mistrzostwo NBA. Wygrana Bulls oznaczała drugi tytuł z rzędu, wcześniej tylko trzy drużyny tego dokonały. Blazers walczyli o życie i rozpoczęli lepiej ten mecz. Wygrali pierwszą kwartę 25:19. Drużyna „Szybowca” robiła wszystko, żeby zepsuć mistrzowską fetę w Chicago Stadium. Brutalna gra Blazers była jak iskra na beczce prochu z napisem Bulls. Chicago zdobyło 16 punktów z rzędu i zmniejszyło przewagę Portland do 6 pkt. Jednak brakowało skuteczności Michaelowi Jordanowi. Gracze Ricka Adelmana przetrwali nawałnicę Byków i zaczęli kontrować mecz. Zegar w Chicago Stadium pokazywał wynik 73:58 na 2 minuty i 32 sekundy do końca trzeciej kwarty (na korzyść Portland). Chicago odzyskało siły w czwartej kwarcie i zaczęło odrabiać straty. Trafiali nawet Bob Hansen i Stacey King. Trener Phil Jackson w decydującym momencie wpuścił Jordana na parkiet. MJ miał w końcówce dwa kluczowe przechwyty i przesądził o losach całej rywalizacji. Bulls 97:93 Blazers. Kibice Chicago oszaleli ze szczęścia. Bulls obronili mistrzostwo. Back-to-back championship stało się faktem!
Chicago Bulls win 1992 NBA Championship
Michael Jordan został MVP finałów. Notował średnio 35,8 pkt., 4,8 zb. i 6,5 ast. na mecz. Drugi raz z rzędu został MVP finałów. Poprowadził Bulls do drugiego mistrzostwa z rzędu i stał się jeszcze bardziej popularny. Powoli zyskiwał status gwiazdy numer 1 w NBA. Swoją grą udowodnił, że jest lepszym koszykarzem od „Szybowca”. Drexler grał dobrze w tych finałach, rzucał średnio 24.8 pkt., ale z tak dysponowanym Jordanem nie miał żadnych szans. Zresztą nie ma się co dziwić. Jordan budował swoją legendę, a później w finałach wygrał jeszcze czterokrotnie. Nigdy nie przegrał w finałach. Sześć finałów, sześć zwycięstw i sześć nagród MVP. Perfekcyjne statystyki. Pod tym względem nikt nie może się równać z „Jego Powietrznością”. Rok 1992 był niezwykle udany dla MJ’a. Po finałach poleciał z reprezentacją USA na Olimpiadę do Barcelony. Dream Team zdobył złoto (grał w nim również Drexler). Rok później Jordan rozegrał najlepsze finały w swojej karierze.
Podsumowując, finały w 1992 roku były magiczne. To była twarda rywalizacja dwóch znakomitych zespołów i indywidualności. Wygrała drużyna, która miała w swoim składzie koszykarza wybitnego. Jeśli chodzi o wszystkie finały NBA jakie miałem zaszczyt oglądać to nadal uważam te z 1993 roku za najlepsze. Muszę jednak podziękować koledze za to, że przekonał mnie do tych z 1992 roku. Zawsze warto wracać do klasyki!
Opracował: Marcin Mendelski
Nieobiektywny kibic