Kobe Bryant był porównywany do Michaela Jordana przez większość jego 20-letniej kariery na parkietach NBA. Powstało mnóstwo publikacji, a przede wszystkim filmików w internecie, które pokazują, jak Kobe kopiuje Michaela niemal we wszystkim: poruszanie się po boisku, mimika twarzy, gesty, radość, gniew, zwody i rzuty z odejścia – jednym słowem wszystko!
Druga część wszystkiego, co pojawia się w necie na temat Bryanta i Jordana to rzeczy, których Kobe powinien się nauczyć od „Jego Powietrzności”, a których nie udało mu się opanować, jak np. rywalizacja z kolegami z drużyny na treningach (Jordan był w tym mistrzem, polecamy jego biografię „Życie”).
Jordan & Bryant
Ostatnią osobą, która kiedykolwiek chciała porównywać tych dwóch koszykarzy, był i jest… sam Jordan. Zawsze niechętnie udzielał wywiadów w tej kwestii, przytomnie zauważając, że Kobe nigdy nie był i nie będzie nim, tak samo jak nie będzie dało się „skopiować” Bryanta przez młodszych graczy. Tym razem jednak „His Airness” postanowił zabrać głos w temacie gwiazdora Lakers i wyjaśnić kilka kwestii, dotyczących ich wzajemnych relacji.
– Ja i Kobe jesteśmy dobrymi przyjaciółmi. Lubię go, dużo rozmawiamy, mam nadzieję, że wróci do NBA w pełni zdrowia. Myślę, że to jeden z najlepszych graczy, jakich koszykówka widziała. Zrobił dużo dla tej gry i darzy koszykówkę prawdziwą miłością. Dlatego też m.in. mam do niego ogromny szacunek – nie szczędził ciepłych słów pod adresem Bryanta „Latający Byk”.
Jordan nie byłby jednak sobą, gdyby nie wbił też graczowi Lakers przysłowiowej szpilki: – Pomimo faktu, iż „ukradł” niemal wszystkie moje ruchy, wciąż kocham go jak brata – zakończył Mike.
Fakt, nie da się zaprzeczyć – Kobe to niemalże wierna kopia Jordana, podobieństwo ruchów w czasie gry jest uderzające, ale nie można jednoznacznie powiedzieć, że KB „ukradł” wszystkie ruchy MJ’a. Sam Kobe wiele razy w wywiadach podkreślał, że jego rzut z odejścia, czyli tzw. „fadeaway”, został dopracowany podczas wielu godzin spędzonych na podglądaniu… gepardów na kanale Discovery. No chyba, że uznamy, że to gepardy uczyły się, jak polować, oglądając Finały NBA z 1992 roku…