Pedro Ferrándiz. Człowiek, który wymyślił rzut samobójczy

W ciągu 14 lat w roli trenera 12 razy wygrał ligę, 11 razy Puchar Hiszpanii i cztery Puchar Europy. Pedro Ferrándiz to legendarny szkoleniowiec koszykarskiego Realu Madryt, który prowadził tę drużynę w latach 60. i 70. O człowieku, który wymyślił rzut samobójczy, w jednym z rozdziałów książki „Barca vs. Real. Wrogowie, którzy nie mogą bez siebie żyć” pisze Alfredo Relaño. Przeczytajcie przedpremierowo fragment publikacji, która ukaże się 26 sierpnia.

barc

Sáinz, Emiliano, Sevillano, Burgess, Luyk i reszta stali się bardzo bliscy hiszpańskiej publiczności, podobnie jak i trener Pedro Ferrándiz, ten niski, dobrze ubrany człowiek, który niesamowicie beształ parkietowych gigantów. Kibice piłkarscy, silni i zadziorni, zaczęli z pewną pogardą patrzeć na ten sport, określany mianem zniewieściałego, ponieważ zawodnicy klepali się po tyłkach. Jednak sposób bycia tej drużyny, walecznej, szybkiej, odpornej na porażki, do pewnego stopnia heroicznej, czyli posiadającej te same cechy co drużyna piłkarska (chociaż ta odnosiła mniejsze sukcesy) – to wszystko zmieniało postrzeganie tego sportu, sprawiając, że stał się on drugą ulubioną dyscypliną hiszpańskiej publiczności.

HistoriaNBA

Sukcesy koszykarzy poszerzały widownię Realu Madryt, i to nawet bardziej, niż można to sobie dzisiaj wyobrazić. Telewizja nadawała tylko jeden program, a drużyna koszykarska Realu często się w nim pojawiała, może nawet częściej niż zespół piłkarski, a już na pewno częściej niż jakakolwiek inna drużyna piłkarska, z uwagi na całkowite zawładnięcie rozgrywkami europejskimi, w których występowała sezon po sezonie dzięki triumfom w lidze.

Tymczasem Ferrándiz cieszył się zwycięstwami nad Barceloną i nigdy tego nie ukrywał. Ściągał na siebie gniew wszystkich rywali (słynne były bury, jakie dawał kibicom Estudiantes), ale prawdziwa rywalizacja dotyczyła drużyn z Katalonii: Barcelony i Joventutu. Często wychodził na parkiet przed zawodnikami, żeby kibice rywali krzyczeli na niego i rzucali monetami, a potem mówił podopiecznym: „Chłopcy, możecie już wyjść, sprawiłem, że ochrypli”. To samo robił czasem Helenio Herrera w Sewilli, kiedy trenował Atlético Madryt, chociaż Ferrándiz zawsze mnie zapewniał, że o tym nie wiedział, w co wierzę.

Ferrándiz był oryginalny pod wieloma względami. Wymyślił na przykład rzut samobójczy, co spowodowało zmianę regulaminu. Zdarzyło się to w jednym z meczów Pucharu Europy w Varese, gdy zespół Ignis na dwie minuty przed końcem doprowadził do remisu (80:80). Ferrándiz miał dwóch graczy wykluczonych i jednego kontuzjowanego. Dogrywka mogłaby sprawić, że Real przegrałby wysoko, a straty okazałyby się nie do odrobienia w rewanżu. Tak więc na dwie sekundy przed końcem postanowił, że najlepiej będzie przegrać dwoma punktami i powiedział zawodnikom, żeby wrzucili piłkę do swojego kosza. Lluís podał do Alocéna, a ten zdobył punkty dla przeciwnika. 82:80. Publiczność początkowo się śmiała, szybko jednak zdała sobie sprawę z podstępu i wybuchła awantura. W meczu rewanżowym Real Madryt wygrał spokojnie 83:62 i awansował do następnej rundy. W tamtym sezonie wystąpił w swoim pierwszym europejskim finale, w Genewie, który przegrał z Dinamo Tbilisi.

Spięcia Ferrándiza z Barceloną o mały włos nie kosztowały go utratę posady. Przytoczoną powyżej anegdotę opowiedział mi sam Ferrándiz, z którym przyjaźnię się od dłuższego czasu. Szczególną niechęcią darzył on pewnego dziennikarza z „Dicen”, którego nazwisko woli pominąć, a który jego zdaniem był bardzo krytyczny wobec koszykarskiej drużyny Realu. Po jednym z meczów, wygranym w Barcelonie, w kiosku przy Rambla de las Flores Ferrándiz kupił pocztówkę przedstawiającą katalońskie danie, pasztetową z fasolą; poprosił, żeby podpisali się na niej wszyscy zawodnicy, co uczynił również i on, i wysłał ją dziennikarzowi. Gazeta „Dicen” oburzyła się na Real Madryt. Wiceprezydent Raimundo Saporta mocno skrytykował Ferrándiza i kazał mu obiecać, że nigdy więcej nie zrobi nic podobnego.

Ale Ferrándiz zastosował się do tego tylko częściowo. Po następnym zwycięstwie nad Barceloną kupił pasztetową i podłużne kartonowe pudełko, po czym wysłał pakunek temu samemu dziennikarzowi. Wówczas sam Julián Mir, redaktor naczelny „Dicen”, zadzwonił do Santiago Bernabéu. Tym razem Ferrándizowi dostało się naprawdę mocno. Jednak i tak zdarzył się jeszcze jeden incydent. W sezonie 1968/69 w Madrycie pojawił się Amerykanin Albie Grant, dobry zawodnik, mający ambicję związania się z klubem. Ferrándiz powiedział mu, że już skompletował drużynę. Wtedy ten udał się do Barcelony, która przyjęła koszykarza. Jego pierwsza wypowiedź była arogancka: „Dajcie mi sześciu albo siedmiu juniorów, a zrobię z Barcelony mistrza”. Ferrándiz zachował ten wycinek z gazety i tydzień przed wizytą Barçy w Madrycie przyczepił go na tablicy w szatni, gdzie wisiał przez siedem dni, tak żeby widzieli go zawodnicy. Rezultat był taki, że Real wygrał 113:56 z Barceloną Granta, w której występował także późniejszy słynny trener Aíto García Reneses. Ale i to mu nie wystarczyło. Kupił podłużne pudełko i znów wysłał je specjaliście od koszykówki z „Dicen”, tym razem puste, żeby niczego mu nie zarzucono.

O książce:
Real Madryt założony przez Katalończyka. FC Barcelona zawieszona za wygwizdanie hymnu Hiszpanii. Zażarte boje o Alfredo Di Stéfano i Ladislao Kubalę z reżimem generała Franco w tle. Kontrowersyjny transfer Luísa Figo i świński łeb rzucony na Camp Nou. Palec José Mourinho w oku Tito Vilanovy…

Piłkarska rywalizacja pomiędzy Madrytem a Katalonią trwa już ponad 110 lat. Alfredo Relaño postanowił wreszcie dokładnie się jej przyjrzeć. I obalić mity krążące wokół El Clásico. Jego książka to bezkompromisowa kronika potyczek, które dziś elektryzują cały świat. Opowieść wyjaśniająca fenomen wzajemnej niechęci, ale też niezwykłej symbiozy. Symbiozy, która pozwala obu klubom stawać się jeszcze potężniejszymi.

Premiera książki 26 sierpnia. UWAGA!!! Z kodem NBAFCBVSRM rabat -25% na http://www.labotiga.pl/fcb-vs-real

Cena po obniżce: 29,93 zł, wysyłka od 19 sierpnia.