Nie zadzieraj z „Killerem” – Reggie Miller vs New York Knicks

Myślał, że jest gwiazdą rocka i może wszystko. Tamtego wieczoru wszedł do Madison Square Garden pewnym krokiem i zajął swoje ulubione miejsce blisko parkietu. Jego Knicks podejmowali Pacers, a on już nie mógł się doczekać kiedy sprowokuje lidera z Indiany. Chciał zrobić show, zabawić publiczność i celebrować zwycięstwo drużyny z Nowego Jorku. Wyszło jednak inaczej, a rzucający obrońca Pacers odpłacił mu pięknym za nadobne. Słynny reżyser przegrał pojedynek z „Killerem”, doprowadził do porażki swojego ulubionego zespołu, a kibice Knicks opuszczali Madison Square Garden w kiepskich nastrojach. Dziś opowiem Wam o historii pewnego meczu, jednego z najlepszych w historii rywalizacji New York Knicks-Indiana Pacers.

reggie miller
Flickr user Philadelphia 76ers / CC BY-SA (https://creativecommons.org/licenses/by-sa/2.0)

New York Knicks kontra Indiana Pacers to jedna z najciekawszych rywalizacji w historii NBA. Wielka metropolia kontra stan Wielkich Jezior. Pojedynki Knicks-Pacers zawsze przyciągały tłumy kibiców i tak też było w 1994 roku. Koszykarze Pacers chcieli się zrewanżować Knicks za porażkę w Playoffs z 1993 roku (3:1 dla NY). Drużyna z Indianapolis wzmocniła się przed sezonem wymieniając Detlefa Schrempfa na Derricka McKey’a. Ponadto do Pacers dołączyli jeszcze Antonio Davis i weteran Bryon Scott. Indiana wygrała ostatnie 8 meczów sezonu zasadniczego i z bilansem 47-35 zajęła 5. miejsce w Konferencji Wschodniej. Niespodziewanie łatwo ograli w Playoffs Orlando Magic 3:0 w pierwszej rundzie, a w drugiej rozprawili się w 6 meczach z Atlantą Hawks. Finał na Wschodzie zapowiadał się elektryzująco. Po przejściu Michaela Jordana na „emeryturę” Knicks byli faworytami do wygrania całej Konferencji Wschodniej. Gracze z Nowego Jorku zakończyli sezon z rekordem 57-25. W Playoffs szybko rozprawili się z New Jersey Nets, a w półfinale wreszcie udało im się pokonać Bulls (4:3 w serii). Lepszego finału na Wschodzie kibice nie mogli dostać. Dwie drużyny, które za sobą nie przepadały. Zawodnicy Pacers koniecznie chcieli udowodnić koszykarzom z wielkiej aglomeracji, że wcale nie są gorsi od nich. Grzmoty rozpoczęły się 24 maja 1994 roku.
New York Knicks wygrali pierwsze dwa mecze z Pacers w Madison Square Garden (1 – 100:89 i 2 – 89:78). W Indianapolis górą dwukrotnie byli Pacers, pierwszy mecz wygrali 88:68, a drugi 83:77. Zatem mieliśmy w rywalizacji remis 2:2. Na mecz numer 5 koszykarze Pacers wrócili do Nowego Jorku.

HistoriaNBA

Kibice Knicks wypełnili Madison Square Garden po brzegi. Na trybunach słynnej hali nie zabrakło gwiazd show-biznesu, aktorów i przedstawicieli innych dyscyplin sportowych. Wśród nich był on, znany reżyser, Spike Lee, szalony kibic New York Knicks. Spike wszedł do Madison Square Garden z uśmiechem, powitali go fani, ochroniarze i pracownicy hali zanim usiadł na swoim ulubionym miejscu. Facet był gotowy na wielki mecz. Miał też kilka sztuczek w zanadrzu. Uwielbiał prowokować największe gwiazdy NBA. Szczególnie lubił zaczepiać Michaela Jordana, ale ten zrobił sobie przerwę od gry, więc na jego celowniku znalazł się lider Pacers, Reggie Miller. Filmowiec miał swój plan na ten mecz. Chciał za wszelką cenę wyprowadzić Millera z równowagi. Jego sztuczki miały sprawić, że drużyna z Indianapolis przegra mecz numer 5. Stało się jednak inaczej…


Mecz lepiej rozpoczęli Knicks, wygrywając pierwszą kwartę 28:16. Koszykarze Pacers odrobili w drugiej kwarcie 4 punkty. Trzecia odsłona meczu to ponownie dominacja zawodników z Nowego Jorku. Na 6 minut przed końcem trzeciej kwarty Knicks prowadzili 57:43. Kilkanaście sekund później Reggie Miller rzucił za trzy i kiedy wracał na swoją połowę został zaczepiony przez znanego reżysera. Spike Lee rozłożył ręce, prowokując lidera z Indiany. Drużyna z Nowego Jorku wygrała trzecią kwartę 27:23. Można powiedzieć miłe złego początki, bo tego co stało się w czwartej kwarcie nie przewidziałby nawet jasnowidz Krzysztof Jackowski.

Spike Lee nadepnął mocno na odcisk Millerowi. Lider Pacers wchodził na czwartą kwartę niezwykle zmotywowany. Chciał upokorzyć reżysera i Knicks. Plan zniszczenia atmosfery w Madison Square Garden rozpoczął od serii celnych rzutów. Reggie grał jak w transie trafiając kosza za koszem. Trafił 5 na 5 rzutów za trzy. W całej czwartej kwarcie zdobył 25 punktów! Po każdym celnym rzucie spoglądał w stronę Spike’a Lee. Filmowiec starał się unikać spojrzenia Millera. Po kolejnych zdobytych punktach Reggie zademonstrował gest duszenia za szyję. Po tym meczu przeszedł on do historii Playoffs. Miller-Killer upokorzył nie tylko Knicks, lecz cały Nowy Jork.

Wszedł do jaskini lwa i rozegrał jeden z najlepszych meczów w karierze. Łącznie rzucił 39 punktów i zanotował 6 asyst. Trafił 14 z 26 rzutów, w tym 6 z 11 za trzy i był bezbłędny na linii osobistych – 5 na 5. Jego popis strzelecki sprawił, że Indiana odrobiła straty i pokonała Knicks 93:86. Spike Lee chciał się zapaść pod ziemię. Był wygwizdywany przez kibiców w Madison Square Garden. Reggie Miller udowodnił mu kto jest szefem i mistrzem w trash-talkingu.

Kibice Knicks pamiętają o tym meczu do dziś. Ostatecznie ekipa z Nowego Jorku pokonała Indianę Pacers w następnych dwóch meczach, wygrywając całą serię 4:3. Mimo to mecz z 1 czerwca 1994 roku był najbardziej pasjonujący w finałach Konferencji Wschodniej. Rok później Indiana zrewanżowała się Knicks pokonując ich 4:3 w półfinale Konferencji Wschodniej. Reggie Miller ponownie grał jak natchniony. Dał popis w Madison Square Garden rzucając 8 punków w niespełna 9 sekund (dwie trójki z rzędu). Zwycięstwo smakowało wyjątkowo, a Reggie Miller udowodnił, ze Madison Square Garden jest jedną z jego ulubionych hal w NBA.

Stacja telewizyjna ESPN wyemitowała ciekawy dokument o historii rywalizacji Knicks-Pacers w 2010 roku pod tytułem „Winning Time: Reggie Miller vs. the New York Knicks”. Jeżeli chcecie się dowiedzieć więcej o tej magicznej rywalizacji to polecam Wam właśnie ten film. Doskonale oddaje on atmosferę lat 90. w NBA. Przypomina najciekawsze momenty w konfrontacji Knicks-Pacers. Znajdziecie w tym filmie m. innymi słynny „choke sign” Reggiego Millera, jego dwie trójki z rzędu w Madison Square Garden i minę Spike’a Lee po meczu numer 5 w 1994 roku. Bez wątpienia to jeden z najlepszych filmów z serii „30 of 30” na antenie ESPN, musicie go zobaczyć!

Spike Lee zginął w tamtym meczu od własnej broni. Obudził bestię, a koszykarze Knicks nie znaleźli sposobu na powstrzymanie Millera. Lider Pacers uwielbiał grać przeciwko drużynie z Nowego Jorku, dlatego nazywano go „The Knick-Killer”. Najlepszy strzelec Indiany dał słynnemu reżyserowi lekcję pokory, ale Spike Lee z niej wniosków nie wyciągnął. Przyszłość pokazała, że nie potrafił się zmienić i nadal prowokował gwiazdy NBA. Kolejnych lekcji udzielili mu m. innymi Michael Jordan, Kobe Bryant, Kevin Garnett, Paul Piece, LeBron James i Kevin Love. Jednak Miller zrobił to chyba w najbardziej spektakularny z możliwych sposobów. Nie przepadałem za „Killerem”, ale uwielbiałem oglądać go w akcji przeciwko Knicks. Rzucający obrońca miał patent na graczy z Nowego Jorku, a jego grę oglądało się z przyjemnością. Miller był mistrzem trójek i chyba najlepszym trash-talkerem po Michaelu Jordanie. Jego Indiana o mały włos nie wyeliminowała Bulls Jordana w 1998 roku. Jeden z kilkunastu świetnych koszykarzy, którzy nie zdobyli mistrzowskiego pierścienia w NBA. Zawsze w Pacers, na dobre i na złe przez 18 lat!

Opracował: Marcin Mendelski
Nieobiektywny kibic