Larry Bird, Legenda Boston Celtics – 100 lat, Larry!

Przerzucił 1300 snopów siana i ledwo zdążył na mecz. Ale i tak został jego najlepszy zawodnikiem. Jest jednym z najsłynniejszych koszykarzy w dziejach NBA. Jego nazwisko w latach 80. znał każdy dzieciak. Na parkiecie zadziwiał wyjątkowymi umiejętnościami, a wraz z Earvinem „Magikiem” Johnsonem stworzył najsłynniejszy duet rywali w historii sportu.

larry Bird

Trzykrotne mistrzostwo NBA, dwa kolejne występy w Finałach, trzy tytuły MVP, dwanaście nominacji do NBA All-Star Game i olimpijskie złoto z Barcelony. Lista sukcesów Larry’ego Birda jest bardzo długa. Niewiele jednak brakowało, by świat nigdy nie usłyszał o blondwłosym koszykarzu z Indiany. Kiedy w 1974 roku przyjęto go na Indiana University, po zaledwie 24 dniach spędzonych na kampusie rozczarowany zawodnik powrócił do rodzinnego French Lick. „To już koniec. Nie wracam tam” – powiedział do matki, kiedy przekroczył próg domu.

HistoriaNBA

Co spowodowało taką reakcję przyszłej gwiazdy parkietów? Ubóstwo. Bird nie pochodził z bogatej rodziny. Rzadko wyjeżdżał poza Indianę. „Birdowie nie mieli samochodu, więc to wujek Larry’ego Amos Kernswrzucił torbę chłopca na tylne siedzenie swojego forda i zawiózł go 80 kilometrów na północ do Bloomington, na rozpoczęcie zajęć szkolnych” – pisze w książce „Larry vs. Magic. Kiedy rządziliśmy NBA” Jackie MacMullan. Nic dziwnego, że kiedy Larry dotarł na kampus, to, co tam zobaczył, było dla niego szokiem.

Legenda Boston Celtics

„Kiedy rozejrzał się po swoim pokoju w akademiku, gdzie miał zamieszkać z innym pierwszoroczniakiem, Jimem Wismanem, poczuł niepokój. Wisman nie był jakimś specjalnym bogaczem, ale kiedy wypakował swoje ubrania i rzeczy osobiste, do Birda dotarło: „O rany, przecież ja nic nie mam” – czytamy w biografii gwiazdy Celtics. Na szczęście było coś, co pozwalało mu zapomnieć o swoim gorszym statusie. To koszykówka. Bird każdego wieczoru odwiedzał Assembly Hall z nadzieją, że uda mu się zagrać z zawodnikami z reprezentacji uniwersyteckiej. Niestety, pierwszoroczniaków nie dopuszczano do gry…

Larry wraz z kolegami postanowił więc przenieść się na kampusowe boiska outdoorowe. To okazało się świetnym pomysłem, bo kiedy rozeszła się wieść, że gra tam wyjątkowy chłopak, na boisko zaczęli zaglądać reprezentanci uczelni, Bobby Wilkes i Scott May. „Zaczęli grać z freshmanami dwóch na dwóch. May, który był już wybierany do najlepszych piątek uniwersyteckich, trafiał z wyskoku ponad Birdem raz za razem, pokonując młodego skrzydłowego swoim ułożonym rzutem z dystansu. Było to jednocześnie frustrujące i upokarzające” – pisze MacMullan.

Bird szybko się uczył. Na boiskach radził sobie coraz lepiej, ale wciąż doskwierały mu samotność i brak pieniędzy. Po latach wspominał: „Jeśli wieczorem koledzy wychodzili, żeby coś zjeść, to nie mogłem iść z nimi, bo nie miałem kasy. Nie mogłem sobie kupić nowej pary spodenek czy nowego T-shirtu. Jimmy był całkiem miły. Pozwalał mi zakładać swoje ciuchy, cokolwiek sobie wybrałem. Ale to, że nigdy nie miałem na nic kasy, zaczęło mi w końcu doskwierać”.
Brak środków nie był jednak najważniejszym powodem rezygnacji Birda z uniwersytetu. Tym okazała się kontuzja, której nabawił się podczas jednego ze sparingów. „Siedziałem tak i mówiłem sobie w duchu: »Jestem kontuzjowany, boli mnie, nie mogę pracować, będę miał problemy, bo wciąż się spóźniam na zajęcia, nie mam pieniędzy, no i na pewno nie pogram w koszykówkę. Pora wracać do domu«”. Właśnie wtedy Larry postanowił, że jego czas na uniwersytecie dobiegł końca.

Chłopak wrócił do rodzinnego French Lick, mówiąc, że to koniec. Jego słowa nie spotkały się ze zrozumieniem ze strony matki. „Georgia Bird się załamała. Była silną, dumną kobietą, ale to, co właśnie usłyszała, dobiło ją. (…) Nie odzywała się do niego przez blisko półtora miesiąca. Bird wprowadził się do babci Lizzie Kerns i unikał matki”. Wydawało się, że to początek końca kariery utalentowanego młodzieńca. Na szczęście tak nie było.
Larry poszedł do pracy: „Zatrudnił się w przedsiębiorstwie komunalnym zajmującym się wycinką drzew, czyszczeniem dróg, malowaniem znaków na ulicach, przepychaniem kanałów, sprzątaniem i wywózką śmieci”, czytamy w „Larry vs. Magic”. Na szczęście nie zapominał o koszykówce, wciąż biorąc udział w sparingach i turniejach. Nadal otrzymywał także telefony od rekrutów, takich jak Bill Hodges, który zjawił się na jednym z meczów Birda w towarzystwie głównego trenera Indiana State, Boba Kinga.

Nie były to jednak zwykłe zawody. W tygodniu poprzedzającym spotkanie, Larry przerzucił bowiem… 1300 snopów siana! Rywalem zespołu Birda była drużyna gwiazd Indiany.„Przyjechał prosto z pola, w strój meczowy przebrał się w samochodzie, podczas gdy brat wiózł go do Mitchell, położonego 40 kilometrów dalej. Kiedy Bird się pojawił, King od razu odgadł, skąd wzięły się zadrapania na jego rękach” – opisuje tamtą sytuację MacMullan. Mimo że Bird nie czuł rąk po wycieńczającej pracy, rzucił 43 punkty, zaliczając 25 zbiórek. Został najlepszym zawodnikiem meczu. Po spotkaniu King podszedł do niego i powiedział: „Hej, Larry, potrzebujemy cię w Terre Haute”. Tak właśnie Larry Bird w wielkim stylu powrócił na Indiana State University. Co było potem, wszyscy doskonale wiedzą – został jednym z najwybitniejszych zawodników w historii NBA.

Posiadacie w swojej szafie koszulkę (lub Jersey) z Legendą Celtics ?


Tomasz Gawędzki
https://www.facebook.com/HejNBA/