Kradnijcie rzeczy Bryanta, póki czas! Kobe Bryant kończy karierę!

Słyszeliście już zapewne – Kobe Bryant kończy karierę! Stanie się to już po tym sezonie. To ostatnia szansa dla kibiców w całej Ameryce, by wybrać się na mecz Lakers w swoim mieście i po raz ostatni zobaczyć na żywo legendę w akcji. Nadchodzi czas dziennikarzy wszelkiej maści, którzy będą wynosić Bryanta pod niebiosa i opisywać na milion sposobów jego wspaniałą karierę. To czas dla ludzi na Twitterze, Instagramie i Facebooku, by pokazać fotki i wyrazić opinię, pochwałę lub hejty pod adresem „Czarnej Mamby”. Ale wiecie co? Mamy dla Was przesłanie od Chrisa Webbera.

Kobe Bryant

W studiu NBA TV „C-Webb”, Greg Anthony oraz Ernie Smith rozmawiali o tym, jak Kobe został przyjęty przez klub 76ers oraz kibiców tej drużyny w Filadelfii. Jakie to było piękne, że zgotowali Bryantowi owację na stojąco i pamiętali, że do wielkiej kariery startował właśnie w tym mieście. W niepamięć poszły gwizdy pod jego adresem, gdy wraz z kolegami z Lakers cieszył się z mistrzostwa NBA w 2001 roku na parkiecie Philly. Teraz to nie ma znaczenia. Kobe ogłosił koniec swojej wielkiej, naznaczonej sukcesami przygody z NBA, więc teraz przez kolejnych pięć miesięcy będziemy oglądać cyrk obwoźny w każdym mieście, w którym pojawią się „Jeziorowcy”. OK, nic do tego nie mam, każdy chce teraz utożsamiać się w jakikolwiek sposób z legendą i okazać mu swoje wsparcie. Nawet ci, którzy szczerze nienawidzili Bryanta przez ostatnie 20 lat.

HistoriaNBA

Kobe Bryant kończy karierę

Mówiąc delikatnie, też nigdy nie byłem, nie jestem i nie będę jego fanem, ale wielkość gracza potrafię docenić. Miałem to szczęście, że trzech moich ulubionych graczy – Allen Iverson, Michael Jordan, LeBron James – miałem i wciąż mam okazję oglądać w akcji. Dlatego rozumiem fanów „Czarnej Mamby”, że przez ostatnie lata to ON wyznaczał im rytm życia i niejako ustalał, kiedy mają spać, a kiedy budzić się na jego mecze. Nie lubię Lakers, ale mam wielkie pokłady szacunku dla takich ludzi jak Jerry West, Wilt Chamberlain, Kareem Abdul-Jabbar, Shaquille O’Neal (jego i tak uwielbiałem i uwielbiam, bez względu na to, że grał dla Lakers) czy właśnie Kobe Bryant. Poza Kevinem Garnettem, chyba ostatni ze starej gwardii, który coś w tej lidze znaczył. Zawodnicy, którzy aktualnie biegają po parkietach NBA, nie pamiętają ligi bez Bryanta.

Dlatego też tak ważne jest to, co powiedział Webber. Jednym może wydawać się śmieszne, innym dziwne, ale prawdziwy fan doskonale zrozumie, co „C-Webb” ma na myśli. – Kiedy okazało się, że Allen Iverson został oddany do Denver, pomyślałem sobie: „to AI, mój człowiek!” Jeden z najlepszych zawodników w historii. Uznałem, że zabiorę wszystkie rzeczy z jego szafki w szatni. Mam około 20 par jego butów, koszulkę meczową, koszulkę treningową, spodenki, skarpetki. Nawet zabrałem worek z jego brudnymi ciuchami – serio! Zapytałem kolegów, czy chcą jakieś rzeczy Allena, ale nikt nie był zainteresowany. Nie wierzyłem w to, przecież to były rzeczy Allena Iversona! – wspomina wydarzenia z grudnia 2006 roku Chris Webber.

– Teraz mam w domu buty, w których po raz ostatni zagrał w Philly, jego ostatnią koszulkę… Mam dobrą radę dla chłopaków z LAL: kradnijcie rzeczy Kobe po każdym meczu! – takie przesłanie poszło w kierunku młodzieży z Los Angeles od byłej gwiazdy m.in. Sacramento Kings.

I co? Dziwne? Śmieszne? Prawdziwe? Nie wiem jak uważacie, ale ja się w pełni zgadzam z tym, co powiedział Chris. Młodzi „Jeziorowcy” niech uważnie słuchają, co wujek Chris im radzi. Bo za kilka lat, kiedy już skończą swoje kariery, będą mogli usiąść przy kominku ze szklaneczką whiskey i powspominać: tak, grałem z Bryantem w jego ostatnim sezonie. I mam koszulkę, w której zagrał po raz ostatni…

Allen Iverson
Kevin Burkett / CC BY-SA (https://creativecommons.org/licenses/by-sa/2.0)