Ostatnie takie finały… Powrót do 1998… KONIEC ERY WIELKICH BULLS !!!

Finały NBA 1998

Koszykarze Utah Jazz zdominowali rozgrywki Playoffs w Konferencji Zachodniej i awansowali do finałów w 1998 roku. Jazzmani mieli aż 10 dni przerwy przed finałami. Tymczasem na Wschodzie trwała walka między Chicago Bulls i Indianą Pacers. Doszło do siódmego meczu w finale Konferencji Wschodniej. Końcówka sezonu Bulls stanęła pod znakiem zapytania. Każdy czekał na game 7 w United Center. Michael Jordan mówił na konferencji prasowej przed meczem, że: „Zazwyczaj niczego nie obiecuję, ale wygramy siódmy mecz”. Lider Bulls słowa dotrzymał i poprowadził Chicago do zwycięstwa.

Finały w 1998 roku zapowiadano jako wielki rewanż. Drużyna z Salt Lake City legitymowała się bilansem 62-20, takim samym jak Bulls, ale w sezonie zasadniczym Utah dwukrotnie pokonało Chicago. Jazz mieli w finałach przewagę własnego parkietu. Karl Malone i John Stockton pragnęli wywalczyć mistrzowskie pierścienie. Dziennikarze przepowiadali, że tym razem Chicago zostanie pokonane. Prognozowano, że stanie się to w 6-7 meczach. Jednak MVP sezonu zasadniczego, czyli Michael Jordan nie zamierzał do tego dopuścić. Kończyła się dynastia Chicago Bulls, złota era Jordana i wspaniałe lata 90.
Finały w 1998 roku były piękne i jednocześnie dramatyczne. Mieliśmy w nich rekordową oglądalność, pasjonujące pojedynki poszczególnych indywidualności, niesamowitą ostatnią minutę szóstego meczu i ostatni rzut Michaela Jordana w barwach Chicago Bulls.

HistoriaNBA

Mecz numer 1

Eksperci zadawali sobie pytanie, ile jeszcze zostało paliwa w baku Chicago Bulls po wyczerpującej serii z Indianą Pacers. Fizycznie Byki nie prezentowały się tak dobrze jak w ubiegłym roku, ale ich serca były gotowe do walki.

Finały ponownie wróciły do Delta Center. Kibice Jazz krzyczeli przed halą: „Dawajcie Chicago. Teraz ich pokonamy”. Tym razem na papierze faworytami byli koszykarze Utah. Jednak, żeby pokonać Jordana i Bulls, Jazz musieli się wznieść na najwyższy poziom.

Pierwsza kwarta zaczęła się od wymiany ciosów i zakończyła remisem 17:17. Drugą wygrali Jazzmani 28:23. Zawodnicy Utah byli bardziej wypoczęci, dlatego osiągnęli przewagę na parkiecie. Trzecia kwarta zakończyła się wynikiem 22:19 dla Utah. Tablica w Delta Center pokazywała, że do końca meczu zostało 12 minut, a Jazz osiągnęło ośmiopunktową przewagę. Byki wygrały czwartą kwartę i doprowadziły do dogrywki, ale zabrakło im sił w końcówce meczu. John Stockton i Karl Malone poprowadzili Utah do zwycięstwa 88:85.

Mecz numer 2

Utah zyskało przewagę psychologiczną po pierwszym meczu. Jazz wygrali siódmy mecz z rzędu w Playoffs. Gracze Bulls szybko pokazali, że mecz numer 1 to już historia i wygrali pierwszą kwartę 23:20. Jordan punktował, rozgrywał i otrzymywał wsparcie od Pippena oraz Kukoca. To była inna drużyna Bulls. Byki grały agresywnie i skutecznie. Koszykarze Jazz przebudzili się dopiero w trzeciej kwarcie, którą wygrali 27:20. Jeff Hornacek trafił cztery rzuty z rzędu i wyprowadził Utah na prowadzenie 73:70. Na początku czwartej kwarty żadna z drużyn nie potrafiła przejąć kontroli nad meczem. Pudłowali zarówno Jordan jak i Malone. Do końca meczu została minuta i 46 sekund, a Utah prowadziło 86:85. Byki lepiej rozegrały końcówkę i wygrały mecz. Końcowy wynik to 93:88. Michael Jordan rzucił 37 punktów i udowodnił, że nie będzie go łatwo pokonać w serii do czterech zwycięstw. Zresztą nikomu się jeszcze ta sztuka nie udała…

Mecz numer 3

Rywalizacja przeniosła się do Chicago. United Center czekało już na ostatnie mecze w karierze Michaela Jordana. Mecz numer 3 to była całkowita dominacja Chicago Bulls. Bulls ośmieszyli w tym meczu Jazz. Nikt nie spodziewał się takiego wyniku. Chicago wygrało mecz 96:54, a koszykarze Jazz zdobyli najmniej punktów w historii finałów NBA. Bezradność Utah najlepiej pokazała akcja, w której Greg Ostertag praktycznie uwiesił się na Jordanie, a mimo to MJ trafił z faulem. Najwspanialsze zwycięstwo w historii finałów NBA z udziałem Bulls stało się faktem. Trener Utah, Jerry Sloan pytał z ironią dziennikarzy na konferencji po meczu: „Czy to na pewno wynik końcowy? Myślałem, że Bulls rzucili nam dziś 196 punktów, a nie 96”. Rzeczywiście Jazz dostali niezły łomot . To był ciężki nokaut.

Michael Jordan vs Greg Ostertag – na pewno pamiętacie to zagranie 🙂

Mecz numer 4

Eksperci zastanawiali się jak koszykarze Utah wrócą do gry po 42-punktowej porażce. Karl Malone wszedł dobrze w mecz i chciał pokazać, że to będzie inne Utah. Szybko dwoma rzutami za trzy odpowiedział mu Scottie Pippen. Bulls grali dobrze w obronie. Do końca meczu zostało 59 sekund, a Karl Malone sfaulował Dennisa Rodmana. Rodman zbytnio się osobistymi nie przejmował, ale tym razem oddał dwa celne rzuty. Chicago wygrało mecz 86:82. Po meczu dziennikarz Ahmad Rashad zapytał Jordana: „3:1! Czy nadal czujecie się drużyną, która ma mniejsze szanse na wygraną?”

Mecz numer 5

Miasto Chicago i hala United Center szykowały się do mistrzowskiej fety, a w tle leciała piosenka Blues Brothers „Sweet Home Chicago”. Na trybunach znakomici goście, m. innymi Jack Nicholson i Bill Murray. Wszystko było dopięte na ostatni guzik, ale koszykarze Jazz postanowili zepsuć to święto w Chicago.

John Stockton i Karl Malone udowodnili dlaczego znaleźli się w gronie pięćdziesięciu najlepszych koszykarzy w historii NBA. Listonosz w tym meczu nie zawiódł i rzucił 39 punktów. Michael Jordan zdobył 28 punktów, ale jego skuteczność pozostawiała wiele do życzenia. Dodatkowo zawiódł Scottie Pippen, który rzucił tylko 6 punktów, a Dennis Rodman przeszedł obok meczu (zaledwie 3 zbiórki). Mailman poprowadził Utah do zwycięstwa 83:81.

Mecz numer 6

Byki straciły przewagę własnego parkietu. Rywalizacja przeniosła się ponownie do Delta Center. Jazz czekało trudne zadanie, ponieważ Bulls nigdy nie przegrali szóstego meczu w finałach. Zwycięstwo w meczu numer 6 dawało Bykom mistrzostwo NBA. Michael Jordan czekał na swój ostatni mecz w barwach Chicago.

Utah wygrało pierwszą kwartę 25:22, a kontuzji pleców nabawił się Scottie Pippen. Rozpędzeni Jazz wykorzystali ten fakt. Tylko MJ utrzymywał Chicago w grze. Jordan rzucił 15 punktów przy 55% skuteczności w drugiej kwarcie. Jazz prowadziło po dwóch kwartach 49:45.

Bulls powoli opadali z sił. Kontuzja Pippena miała wpływ na przebieg meczu. Michael Jordan walczył z całą drużyną Utah. Wreszcie kontrolę nad meczem przejęli John Stockton i Karl Malone. Jazzmani prowadzili po trzech kwartach 66:61. Każdy kolejny kosz przybliżał Utah do wygranej i wyrównania stanu rywalizacji. Zostało 5 minut i 19 sekund do końca, kiedy Jordan trafił za dwa punkty z faulem. Później Rodman wykorzystał drugi rzut osobisty i mieliśmy remis 77:77. Michael był faulowany niemiłosiernie w czwartej kwarcie, ale wykorzystywał wszystkie rzuty osobiste. Do końca spotkania zostało 41,9 sekund, a John Stockton trafił za trzy i wyprowadził Utah na prowadzenie 86:83. Jordan odpowiedział szybkim wejściem pod kosz i dwoma punktami. Zrobiło się 86:85. Jazz mieli piłkę, a Karl Malone był kryty przez Dennisa Rodmana. Listonosz chyba poczuł się zbyt pewnie i zapomniał kto stał za nim w tym momencie. Michael ten fakt wykorzystał i przechwycił piłkę. Nagle zrobiła się cisza w Delta Center. Publiczność z niepokojem obserwowała ostatni akt tego dramatu, w którym główne role ponownie odegrali Michael Jordan i Bryon Russell. Jordan ruszył, zmylił Russella, wyskoczył w górę i trafił czysto do kosza.



Chicago wyszło na wprowadzenie 87:86. Utah miało 5,2 sekundy do końca meczu, ale John Stockton nie trafił za trzy. Szóste mistrzostwo NBA dla Chicago Bulls stało się faktem. Ostatni rzut Jordana w barwach Bulls zapisał się w historii finałów NBA jako „The Last Shot”. To był najwspanialszy rzut w historii finałów NBA (chociaż niektórzy uważają, że równie ważny był „The Shot” Raya Allena z 2013 roku). Byki zostały mistrzami trzeci raz z rzędu i szósty w ciągu ostatnich ośmiu lat! Koszykarze z Chicago udowodnili wszystkim, że potrafią najlepiej bronić swoich mistrzowskich pierścieni. Michael Jordan zakończył mecz z dorobkiem 45 punktów przy 42 punktach reszty zespołu. Ponownie pokazał, że jest wielki. Otrzymał też nagrodę MVP finałów. MJ notował w finałach średnio 33,5 pkt., 4 zb. i 2,3 ast. To była niesamowita ostatnia minuta finałów NBA. Nikt nie mógł rozegrać jej lepiej niż Michael Jordan.

Podsumowując, finały w 1998 roku należały do tych z kategorii dreszczowców. Niezwykle zmotywowani koszykarze Utah Jazz ponownie przegrali z Chicago Bulls. Jazzmanom rewanż się nie udał. Natomiast Bulls zakończyli swoją dynastię w najlepszy z możliwych sposobów. Michael Jordan napisał swój ostatni rozdział książki pod tytułem „Chicago Bulls”. Kończyła się wtedy złota era NBA lat 90. Kiedy Michael Jordan oddawał najsłynniejszy rzut w historii, finały NBA cieszyły się największą popularnością. Konfrontację Bulls-Jazz w 1998 roku oglądało 29 mln ludzi w amerykańskich mediach.

Następne finały pomiędzy New York Knicks i San Antonio Spurs oglądało około 16 mln ludzi (na mecz). Dopiero starcie Golden State Warriors z Cleveland Cavaliers w 2015 roku oglądało średnio 20 mln kibiców. To były piękne lata 90. i koniec pewnej ery w koszykówce. Obecna jest również ciekawa, ale z całym szacunkiem, rywalizacja Warriors-Cavs nie może się równać z epickimi bataliami Bulls-Jazz z lat 1997 i 1998. NBA Finals 1998 do dziś wywołują uśmiech na mojej twarzy. Przenoszą mnie w czasy dzieciństwa. Byłem wtedy w siódmej klasie szkoły podstawowej. Później mieliśmy tzw. lockout i skrócony sezon NBA, a MJ drugi raz przeszedł na emeryturę. Popisy „Jego Powietrzności” w 1998 roku były esencją koszykówki. Sześć finałów, sześć zwycięstw i sześć razy MVP, nikt pod tym względem nie może się równać z Michaelem. Jordan w finałach był dla swoich przeciwników jak perfekcyjna zagadka matematyczna, której nikt nie rozwiązał. Do dziś uważam się za szczęściarza, ponieważ miałem okazję oglądać go na żywo w telewizji. Obecnie możemy oglądać Leo Messiego, Usaina Bolta i LeBrona Jamesa. Kiedyś byli Muhammadi Ali, Wayne Gretzky, Pele i kilku innych. Każde pokolenie ma swoje gwiazdy. Moje miało Michaela Jordana, najwspanialszego sportowca ostatniej dekady XX wieku. Oczywiście można spekulować i nie zamierzam dalej rozwijać wątku najlepszego koszykarza w historii NBA. Mamy zwolenników Jamesa, Bryanta, Birda itd. Jednak dla mnie cały czas najlepszy jest Michael Jordan. Jego fenomen polegał na tym, że był mistrzem motywacji. Doc Rivers powiedział kiedyś, że: „Każdy mecz Jordan gra z takim zaangażowaniem, jakby to był jego ostatni”, właśnie dlatego odniósł sukces, chociaż mnie najbardziej podobają się słowa Steve’a Kerra i Juda Buechlera o nim:” Kiedy Michael wrócił do Chicago po przerwie, zapytałem Juda. Myślisz, że zagra w pierwszym składzie po tak długiej przerwie? Jud odpowiedział mi. Steve jest generalna zasada, jeżeli masz swój pomnik w mieście to nie zaczynasz meczu na ławce rezerwowych”. Było wielu znakomitych koszykarzy, ale żaden z nich nie miał tak wielkiego wpływu na NBA jak Michael Jordan. Pod koniec lat 90. każdy chciał być świadkiem końcówki kariery Jordana oraz ery Bulls , w tym ja, dlatego zawaliłem sześć nocek i dziś zrobiłbym to samo!

Opracował: Marcin Mendelski
Nieobiektywny kibic